"Chłopiec który widział" - Rozrywka z ważnym przekazem w tle.


"Chłopiec, który widział" Simon Toyne;
Tłumaczenie: Janusz Ochab; Wydawnictwo Albatros
„Chłopiec, który widział” jest drugim tomem serii powieści o Salomonie Creedzie. Dowiedziałam się o tym gdzieś w połowie książki i powiem szczerze, wcale tego nie odczułam. Fabuła nie miała bardzo silnych nawiązań do pierwszego tomu pt. „Salomon Creed”. Skutkiem tego wcale nie musiałam znać pierwszej części, żeby w pełni zrozumieć i zachwycić się kontynuacją. Uważam to za wielki plus, ponieważ często natrafiałam na kolejne tomy powieści, które po przeczytaniu ich solo, wiele traciły. Niektóre wątki potrafiły być niezrozumiałe. Był mus, by sięgnąć po poprzednie tomy. Tymczasem w tym przypadku musu nie ma, ale to nie oznacza, że nie ma ochoty. Bo książka spodobała mi się tak bardzo, że w wolnym czasie zamierzam sięgnąć po „Salomona Creeda”, z nadzieją że pierwsza część okaże się równie dobra, co jej młodsza siostra.
Zatem, co tak bardzo spodobało mi się w tej pozycji i właściwie o czym ona jest? Otóż kładąc przed sobą „Chłopca, który widział”, widzimy thriller, który rozpoczyna się od bardzo brutalnego morderstwa. Brutalnego, bo poprzedzonego licznymi torturami. Ofiarą jest stary krawiec z malowniczego, francuskiego miasteczka Cordes. Na miejscu zbrodni zabójca pozostawia napis na ścianie, wykonany krwią swojej ofiary: „Skończyć to, co zostało zaczęte”.
Wkrótce okazuje się, że w niebezpieczeństwie jest wnuczka ofiary – Marie-Claude, oraz jej siedmioletni syn, Leo. Nie pozostaje im nic innego, jak tylko ucieczka. Oprócz zabójcy, ściga ich jedna z wpływowych organizacji, w tym były mąż Marie-Claude oraz policja. Ich jedyną szansą na ocalenie jest Salomorn Creed, który bardzo szybko okazuje się naprawdę niezwykłym człowiekiem.
Nasi bohaterowie starają się odkryć tajemnicę, która swoimi korzeniami sięga aż II wojny światowej. Inni za wszelką cenę próbują im to utrudnić. Wątek historyczny porusza kwestię obozów śmierci i czwórki ocalałych, która cudem przeżyła po likwidacji jednego z takich przybytków.
A nasz główny bohater, Salomon Creed? Od pierwszych zdań, które go opisują, czytelnik czuje, że oto pojawił się ktoś naprawdę niezwykły. Jest niebywale inteligentny i ma niezwykłą pamięć. Ponadto okala go tajemnica, ponieważ sam nie pamięta, kim tak naprawdę jest. Zależy mu na odkryciu swojej tożsamości. Jednocześnie odrobinę się tego boi, podświadomie mając przeczucie, że jego tajemnica może okazać się bardziej mroczna, niż się tego spodziewa. W celu odkrycia prawdy, podąża za wskazówkami, które doprowadzają go na miejsce zbrodni. Wie, że się spóźnił. W tym miejscu nie uzyska już żadnych odpowiedzi. Wszystko zmienia się, gdy spotyka rodzinę zamordowanego krawca. Czuje, że musi ochronić małego chłopca, któremu grozi wielkie niebezpieczeństwo. Przy okazji okazuję się, że w miejscu, do którego zmierzają, może poznać kilka faktów o samym sobie.
Osobiście nabrałam kilku teorii, kim może być nasz główny bohater. Niestety, bądź stety na razie pozostaną jedynie hipotezami, ponieważ zakończenie nie ujawnia nam zbyt wiele. Nawet mnie to cieszy, bo to oznacza, że mogę czekać na kontynuację.
Autor poruszył również dwa bardzo ważne wątki. Pierwszy: obozów zagłady i tego, co ludzie są w stanie zrobić, by przeżyć. Drugi: rasizmu i dyskryminacji pod tym kątem. Dzięki temu otrzymaliśmy książkę z założenia mającą zapewniać rozrywkę, która jednocześnie przypomina nam o bardzo ważnych problemach społecznych. Autor słusznie zauważa, że cała sprawa drugiej wojny światowej, podczas której przede wszystkim prześladowani byli Żydzi, zaczęła się od delikatnych, pozornie nic nieznaczących ruchów rasistowskich. Tym samym ostrzega i przypomina, bo historia bardzo łatwo może zatoczyć koło. Szczególnie, jeśli przyjrzymy się działaniom niektórych organizacji politycznych, które z każdym dniem zyskują coraz większe poparcie.
I ostatnia pochwała: Thriller bardzo dobry, fabuła wciągająca, a zakończenie zaskakujące. Nie domyśliłabym się takiego obrotu spraw. To zdecydowany plus. Dodatkowo powieść bardzo dobrze napisana i przetłumaczona. Czytało się przyjemnie i szybko. Naprawdę polecam.

Komentarze

Popular posts

5 sposobów na okładkę książki.

Dziś mam dla Was kilka propozycji na ciekawe obłożenie książek. 😄 Zacznijmy jednak od tego, po co właściwie się w to bawić.  1. W pierwszej kolejności pomyślmy o książce, po którą sięgamy szczególnie często. Macie taką? Jej fabryczna okładka zapewne jest już nieco powyginana, obdarta i wypłowiała, prawda? Patrząc na nią masz wrażenie, że za niedługo się rozpadnie albo jest na tyle nieestetyczna, że chowasz ją w najmniej widocznym miejscu, żeby nie szpeciła cennego księgozbioru. 2. Drugim przypadkiem, kiedy okładka na książkę może się przydać, jest nasza prywatność. Przecież nie zawsze masz ochotę, żeby wszyscy widzieli, co czytasz. Ma to zastosowanie w przypadku naszej biblioteczki oraz gdy zabierasz książkę do pociągu, czy autobusu. Uniknij ciekawskich, czy zbulwersowanych spojrzeń i daj sobie nieco przestrzeni. 3. Masz dzieci w wieku szkolnym? Chcesz, by ich podręczniki były zabezpieczone, a jednocześnie niepowtarzalne? Świetnie. Zafunduj im piękne, indywidualne o

Tylko martwi nie kłamią Katarzyna Bonda

Są książki, które wsysają czytelnika od pierwszej strony. Są takie, które robią to znacznie później i takie, które w ogóle takiego talentu nie posiadają. Oczywiście nie zależy to jedynie od powieści, ale również czytelnika i jego upodobań.  Tylko martwi nie kłamią Katarzyny Bondy wciągnęła mnie dopiero około 50 strony. Początek wymagał ode mnie samozaparcia. Strasznie go męczyłam, przechodząc po kilka, kilkanaście stron. Nawet mój mąż zauważył, że coś jest nie tak, gdy powieść zajmowała swoje honorowe miejsce "obecnie czytanej książki" już trzy dni, a zakładka między kartkami przesuwała się w ślimaczym tempie. Dla wyjaśnienia: książki, które wciągają mnie od razu, kończę w góra dwa dni. Summa summarum początek był niezwykle trudny. Nie wiem, czy chodzi o język, którym powieść została napisana, czy jakość wprowadzenia, a może moje osobiste samopoczucie spowodowane zmianą pogody. Naprawdę nie wiem. W każdym razie nie jestem przyzwyczajona do porzucania powieści na s

Zdradzony - Opowiadanie

Opowiadanie flash fiction, czyli krótki tekst do szybkiego przyswojenia. Tym razem w formie listu. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. 😊 Moja najdroższa Jolu! Czy pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? Był słoneczny, ciepły dzień. Właśnie odebrałaś dyplom. Miałaś na sobie białą bluzkę i granatową garsonkę. Zdążyłaś już uwolnić włosy z ciasnego koka. Byłaś taka piękna. Stanąłem na Twojej drodze, a ty patrzyłaś na mnie z zachwytem. Dotknęłaś mnie wtedy. Tak delikatnie i czule, jak nikt przedtem. Już wtedy wiedziałem, że będzie nam razem dobrze. Był czas, że wszyscy Ci mnie zazdrościli. Dodawałem Ci szyku i elegancji. Chyba właśnie dlatego lubiłaś zawsze mieć mnie pod ręką. Nie narzekałem. Podążałem za tobą wszędzie. Zaślepiony miłością byłem przekonany, że ta idylla nigdy się nie skończy. Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że mnie porzucisz, zaśmiałbym mu się w twarz. A teraz… Teraz mogę jedynie wylewać ciemne łzy na ten arkusz papieru, którego nigdy nie zobaczysz. Braku