Adrianna Trzepiota „O kobiecej intuicji, mazurskiej magii i ogromnej miłości.”, czyli Zwilczona


Podtytuł powieści „Zwilczona”, brzmi: „O kobiecej intuicji, mazurskiej magii i ogromnej miłości.” Po zakończeniu lektury, w znacznym stopniu się z nim zgadzam, ale… No właśnie. Zawsze jest jakieś „ale”. Żeby dobrze je wyjaśnić, pozwolę sobie rozebrać powyższe zdanie na części pierwsze.
„O kobiecej intuicji…” – Tak, zdecydowanie.
Naszą główną bohaterką, a zarazem narratorką jest młoda mama, żona i nauczycielka, o oryginalnym imieniu Jaśmina. Z każdą kolejną stroną, zaczyna coraz bardziej polegać na ludzkim odpowiedniku zwierzęcego instynktu, czyli intuicji. Dopuszcza do siebie swoją mentalną przewodniczkę, która przybiera postać dzikiej wilczycy. Ma symbolizować wolność, indywidualność i kobiecość w swojej najdzikszej formie. Dodaje odwagi i podpowiada. Przypomina naszej zagubionej w codziennych obowiązkach bohaterce, o sobie i swoich pragnieniach. Jest instynktem i wyzwoleniem.
Jaśmina ponownie odkrywa swoją kobiecość, kluczy pomiędzy tym, co powinna i czego się od niej oczekuje, a tym czego sama pragnie. Próbuje wydostać się z grzęzawiska, w które wpadła. Stara się znaleźć złoty środek pomiędzy samorealizacją, a rodziną i pracą. Zmaga się z problemami, które dotyczą nie tylko jej, ale wielu innych kobiet. I ten delikatny, feministyczny oddźwięk spodobał mi się najbardziej. Może nie pomógł mi rozwiązać swoich własnych problemów, ale z pewnością przypomniał o tym, że w życiu jestem jeszcze JA, jako kobieta. Że mam prawo do własnych marzeń i ich realizacji. Że mogę, a nawet powinnam zaspokajać swoje potrzeby. Dla samej siebie. I wcale nie muszę mieć wyrzutów sumienia z powodu odrobiny egoizmu.
„(…), mazurskiej magii…” – Również się zgadzam.
Choć nie mamy tutaj do czynienia z typowymi magicznymi sztuczkami, ani czarowaniem jako takim. Chodzi bardziej o delikatne „szeptuchowanie”, przesądy i gusła. Jest też tarot i kilka tajemniczych wizji, pełnych ukrytych przekazów. Mamy sugestię, że nasza bohaterka posiada jakieś zdolności, ale samej ciężko jest jej je odkryć. Nie ma nikogo, kto mógł by jej w tym pomóc.
 Cały wątek utrzymany jest w najbardziej zdroworozsądkowych ramach, w jakich można zamknąć magię. Nie ma nic bardzo nadnaturalnego. Żadnych skomplikowanych zaklęć, teleportacji, czy innych podobnych. Wystarczy, że ktoś wierzy we wróżki lub szeptuchy. Wtedy spokojnie może przyjąć, że całość opowieści jest całkiem realna.
„(…) i ogromnej miłości.” – Hmm… Tutaj mam małe obiekcje.
Bo nie wiem, gdzie ta ogromna miłość jest. Chodzi o uczucie do męża, córki, czy mężczyznę, który staje się wirtualnym kochankiem naszej bohaterki? W relacji z mężem raz jest gorzej, a raz lepiej, ale to w końcu życie, więc tak to już musi wyglądać. Bo żaden związek nie jest krainą cudowności, mlekiem i miodem płynącej, tak jak się początkowo wydaje. Są gorsze i lepsze chwile. Plus dla autorki za to, że o tym nie zapomniała i niczego nie wyidealizowała. Miłość matki do dziecka zawsze jest bezgraniczna (przynajmniej pragnę w to wierzyć). A uczucia do potencjalnego kochanka nasza bohaterka sama nie jest pewna. Bo z jednej strony ma wrażenie, że spotkała swoją bratnią duszę i strasznie podnieca ją zakazany owoc, który zaproponował jej los, ale jednocześnie zastanawia się, czy to aby nie jest ułuda i chwilowa fascynacja. Ja tego nie nazwałabym ogromną miłością.
Osobiście zamieniłabym tą część hasła reklamowego na „siłę przyjaźni”. Bo ten wątek jest bardzo wyraźnie zarysowany. Jaśmina ma dwie wieloletnie przyjaciółki. Każda z nich jest zupełnie inną kobietą. Mamy piękną, ale samotną artystkę - malarkę, oraz karierowiczkę z wielkiego miasta, która potrafi pogodzić tą rolę z byciem mamą. Los rozdzielił je i pognał w różne strony świata, ale mimo to utrzymują kontakt i zawsze są gotowe wspierać się w trudnych chwilach. Autorka ukazuje piękno ich relacji i potrzebę, by mieć kogoś na kogo zawsze można liczyć.
Pochwaliłam dużo, nadszedł czas, by zacząć narzekać. Pierwszym, co mnie uderzyło, to przesyt życiowych mądrości. Oczywiście książka ma charakter bardzo refleksyjny i nawet na początku mi się to podobało, jednak po krótkim czasie zaczęłam zauważać, że niemal każdy bohater ma do przekazania coś mądrego. Co kilka stron ktoś sypie jakimś aforyzmem, albo mówi tak, jak przystało na doświadczonego życiowo człowieka. Po pierwsze, wydaje mi się, że dialogi w prawdziwym życiu bardzo rzadko wyglądają w ten sposób. Ludzie po prostu tak nie mówią. Nikt nie rzuca na lewo i prawo mądrościami, a jeśli nawet, to nie robi tego tak patetycznie. W niektórych momentach wypadało to sztucznie. Po drugie, zrozumiałabym jednego nader mądrego i doświadczonego bohatera, ale niemal wszystkich? Według mnie, trochę to naciągane.
I narracja. Narracja prowadzona językiem bardzo bogatym stylistycznie. Początkowo całe porównania, urozmaicone słownictwo, czy przenośnie stanowiły coś świeżego i całkiem przyjemnego w odbiorze. Niestety z czasem okazało się, że jest tego zbyt dużo. Przesyt bogactwa literackiego kilka razy doprowadził mnie do „bezmyślnego” czytania. Tekst okazał się lekko ciężkawy i doprowadził mnie do kilku razowego wyłączenia się, co dało czytanie, ale bez zrozumienia. Dochodziłam do końca akapitu i orientowałam się, że nie pamiętam, co właściwie przyswoiłam. Osobiście wolę lektury pisane prostszym językiem. Uważam, że stylistyczny przesyt nie jest potrzebny, by przekazać jakieś głębsze treści. Nie trzeba używać wyszukanych, trudnych słów. Trzeba pamiętać, że dobra książka powinna być łatwo przyswajalna w swojej treści, a nie męcząca. Nie chodzi o to, by zabłysnąć intelektem i obfitym słownictwem. Ważny jest sam przekaz, opowieść, którą chcemy się podzielić i jej puenta. Im prościej napisana książka, im lżej się ją przyswaja, tym lepiej. Wtedy czytelnik może więcej z niej wynieść, a autor więcej przekazać.
Akcji było mało. Fabuła polegała raczej na wewnętrznym konflikcie bohaterki i powolnym odkrywaniu prawdy o sobie. To co się działo, było jedynie tłem dla jej przemyśleń. Wątki niby ciekawe, jednak nie wystarczająco, by zachęcić mnie do sięgnięcia po dalsze tomy traktujące o losach Jaśminy. Autorka nie wzbudziła we mnie ciekawości, dzięki której odczułabym potrzebę poznania dalszych losów głównej bohaterki, a przede wszystkim ponownego towarzyszenia jej w jej codziennych przemyśleniach.
Podsumowując, powieść ma swoje dobre i gorsze strony. Temat przewodni i to, co autorka chce przekazać czytelnikowi można zaliczyć na plus, natomiast największym minusem są dla mnie dialogi i styl, jakim napisana jest cała książka. Niemniej jednak cieszę się, że wpadła mi w ręce i mogłam ją przeczytać. Polecam ją każdej kobiecie, które roztacza pieczę nad ogniskiem domowym, często kosztem sobie samej, swojej indywidualności i kobiecości.

Komentarze

Popular posts

Zdradzony - Opowiadanie

Opowiadanie flash fiction, czyli krótki tekst do szybkiego przyswojenia. Tym razem w formie listu. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. 😊 Moja najdroższa Jolu! Czy pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? Był słoneczny, ciepły dzień. Właśnie odebrałaś dyplom. Miałaś na sobie białą bluzkę i granatową garsonkę. Zdążyłaś już uwolnić włosy z ciasnego koka. Byłaś taka piękna. Stanąłem na Twojej drodze, a ty patrzyłaś na mnie z zachwytem. Dotknęłaś mnie wtedy. Tak delikatnie i czule, jak nikt przedtem. Już wtedy wiedziałem, że będzie nam razem dobrze. Był czas, że wszyscy Ci mnie zazdrościli. Dodawałem Ci szyku i elegancji. Chyba właśnie dlatego lubiłaś zawsze mieć mnie pod ręką. Nie narzekałem. Podążałem za tobą wszędzie. Zaślepiony miłością byłem przekonany, że ta idylla nigdy się nie skończy. Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że mnie porzucisz, zaśmiałbym mu się w twarz. A teraz… Teraz mogę jedynie wylewać ciemne łzy na ten arkusz papieru, którego nigdy nie zobaczysz. Braku

Zapowiedź powieści - Proste rozwiązania - Paulina Wysocka - Morawiec

  Witajcie kochani! Dziś pragnę podzielić się z Wami niezwykłą wiadomością. Już wkrótce, konkretnie 27 sierpnia bieżącego roku, ukaże się moja trzecia powieść "Proste rozwiązania". Tym razem mam dla Was całkiem nową historię, niezwykłych bohaterów i myślę, że wiele emocji. ;) "Proste rozwiązania" to z jednej strony romans biurowy, a z drugiej dramat młodej dziewczyny wychowanej w domu dziecka, która najlepiej jak potrafi próbuje wkroczyć w dorosłość. Bohaterką jest Sandra, a jej życie zostaje przedstawione w dwóch perspektywach: teraźniejszości, w której nawiązuje bliską relację ze swoim szefem oraz przeszłości, gdzie popełniła kilka błędów, idąc na skróty. W pewnym momencie obie ramy czasowe zderzają się, a w życiu Sandry pojawia się niezłe zamieszanie. Czy sobie z nim poradzi? I co zrobi jej szef, gdy dowie się, że nie jest tak kryształową postacią, jak to sobie wyobrażał? "Proste rozwiązania" już jest w drukarni, a ja jeszcze raz przeczytałam tekst od d

5 sposobów na okładkę książki.

Dziś mam dla Was kilka propozycji na ciekawe obłożenie książek. 😄 Zacznijmy jednak od tego, po co właściwie się w to bawić.  1. W pierwszej kolejności pomyślmy o książce, po którą sięgamy szczególnie często. Macie taką? Jej fabryczna okładka zapewne jest już nieco powyginana, obdarta i wypłowiała, prawda? Patrząc na nią masz wrażenie, że za niedługo się rozpadnie albo jest na tyle nieestetyczna, że chowasz ją w najmniej widocznym miejscu, żeby nie szpeciła cennego księgozbioru. 2. Drugim przypadkiem, kiedy okładka na książkę może się przydać, jest nasza prywatność. Przecież nie zawsze masz ochotę, żeby wszyscy widzieli, co czytasz. Ma to zastosowanie w przypadku naszej biblioteczki oraz gdy zabierasz książkę do pociągu, czy autobusu. Uniknij ciekawskich, czy zbulwersowanych spojrzeń i daj sobie nieco przestrzeni. 3. Masz dzieci w wieku szkolnym? Chcesz, by ich podręczniki były zabezpieczone, a jednocześnie niepowtarzalne? Świetnie. Zafunduj im piękne, indywidualne o