Diabeł w młodej mamie, czyli BABY BLUES


Dziś na tapet weźmy zmorę mężów i innych członków rodziny sporej części świeżo-upieczonych mam, czyli zjawisko o wdzięcznej nazwie baby blues. Czym jest i dlaczego jest takie straszne? Już tłumaczę…
Baby blues to nic innego, jak wyraźne wahania nastrojów kobiety w połogu. Najczęściej są to wahania w tą gorszą stronę. Smutek przeplata się z rozdrażnieniem, kobieta jest bardziej płaczliwa, często odczuwa swego rodzaju wewnętrzną pustkę. Codzienne zadania, które czekają po powrocie ze szpitala, wydają się przytłaczać. Opieka nad noworodkiem staje się w większym stopniu obowiązkiem, niż przyjemnością… Zamiast radości z pojawienia się nowego członka rodziny, jest otępienie lub smutek. Pozytywne odczucia jakimś magicznym sposobem gdzieś uciekają. Brzmi okropnie, prawda? I cóż… takie właśnie jest. Wiem, bo sama właśnie doświadczam.
Stan o którym piszę bardzo przypomina depresję poporodową. Na całe szczęście w większości przypadków nią nie jest. Czym się zatem różni? Otóż baby blues przechodzi samo, a depresja niestety nie.
Wahania nastrojów i gorsze samopoczucie pojawiają się w około 3-5 dobie po porodzie. Objawy zwykle ulegają złagodzeniu po tygodniu, a całkowicie odchodzą w zapomnienie po czternastu dniach. Jeśli natomiast zły nastrój utrzymuje się dłużej niż kilka tygodni po porodzie, należy niezwłocznie udać się po pomoc do psychologa.
No dobrze, jest smutek poporodowy, ale właściwie skąd on się bierze?
Główną przyczyną są hormony, a konkretnie kortykotropina (CRH). Jest to twór produkowany w sytuacjach stresowych. Jego zadaniem jest regulacja wydzielania kortyzolu, czyli hormonu stresu. Kortyzol wpływa na ciśnienie krwi, dzięki czemu organizm może normalnie funkcjonować w sytuacjach dużego napięcia. Przed porodem CRH produkowane jest w dużych ilościach. Po narodzinach jego poziom gwałtownie się obniża, co skutkuje gorszym samopoczuciem. Po pewnym czasie gospodarka hormonalna stabilizuje się i wszystko wraca do normy.
Baby blues dotyka aż 80% mam. Pół biedy, jeśli jesteśmy w tych spokojniejszych i szczęśliwszych 20%, gorzej gdy trafimy do grupy tworzącej większość. I co wtedy? Jak sobie poradzić? Hmm… Dużo zrobić nie możemy, ale mam kilka propozycji, które nie mogą zaszkodzić.
Punkt 1. Karmienie piersią.
Dlaczego? Otóż podczas karmienia, w organizmie kobiety zaczynają krążyć hormony, które sprawiają, że łatwiej znosi on trudy macierzyństwa i jest po prostu szczęśliwsza.
Punkt 2. Dieta bogata w witaminy.
Prawidłowe odżywianie jest naprawdę ważne. Szczególnie, gdy ma miejsce punkt 1.
Punkt 3. Sen.
Jednym z powodów rozdrażnienia bywa niewyspanie. Nieprzespane noce robią swoje, zatem najlepiej jeśli mama skorzysta z każdej okazji na cudotwórczy sen (nawet w ciągu dnia).
Punkt 4. Spokój.
Kobieta nie ma siły, jest zmęczona, mogę też podejrzewać, że czuje się trochę źle ze swoim wyglądem. (Wbrew pozorom nie od razu odzyskuje się dawną sylwetkę.) W związku z tym potrzebuje spokoju i ciszy. To samo noworodek. W końcu dla niego wszystko jest nowe, a zmiana otoczenia potrafi dać w kość. Dlatego na początku odpuśćmy sobie przyjmowanie całych pielgrzymek gości. Odetchnijmy.
Punkt 5. Pewność siebie.
Część złego samopoczucia kobiety może wynikać ze strachu, że nie sprawdzi się w roli mamy. Spokojnie. Wystarczy poddać się instynktowi i po prostu się starać, a wszystko będzie dobrze. Jeśli są jakieś wątpliwości, zawsze można zwrócić się do bardziej doświadczonych rodziców, albo poprosić o radę położną środowiskową, która będzie odwiedzać dom w okresie połogu.
Punkt 6. Pomoc w codziennych obowiązkach.
Tutaj apel do domowników młodej mamy:
Wiem, że jej zachowanie może wkurzać, a czasem nawet ranić, ale proszę o zrozumienie i cierpliwość. Te pierwsze dni po porodzie naprawdę potrafią być trudne, a na działanie hormonów trudno cokolwiek zaradzić. Aby nieco ulżyć biednej kobiecie, można nieco odciążyć ją w obowiązkach. Czy to w zmywaniu, czy gotowaniu, czy opieki nad starszym potomstwem. Drobny gest, a może zdziałać cuda.

Komentarze

Popularne posty