Najgrubszy romans, jaki czytałam – Tylko jedna szansa – Simona Ahrnstedt



Tłumaczenie: Irena Muszalska; Wydawnictwo Sonia Draga
Co się stanie, gdy bystra i odważna dziennikarka spotka na swojej drodze przystojnego, surowego komandosa? Nie wiesz? Otóż zatrzęsie się ziemia i to na 704 stronach.
Jest to naprawdę najgrubszy romans, jaki trzymałam w dłoniach, ale proszę się nie bać. Czyta się lekko, szybko i zupełnie nie czuć, że to taka cegła. Nawet było mi żal, gdy już przekroczyłam 500 stronę, bo to zapowiadało coraz bliższy koniec.
To jedno. Wróćmy do fabuły. Zostałam pozytywnie zaskoczona, bo książka nie kręci się tylko wokół kiełkującej miłości i buchającej namiętności. Nie zrozum mnie źle, to jest motyw przewodni, ale mamy tutaj wplecionych wiele innych wątków. To znacznie uatrakcyjnia powieść szczególnie, że znaczna część z nich jest naprawdę wartościowa. Weźmy na przykład szowinizm w świecie, który na pierwszy rzut oka zdaje się go pozbawiony. Mamy przecież równouprawnienie. Ale co jeśli są mężczyźni, którym się to nie podoba? Nie mogą powiedzieć tego głośno, bo zostaną zlinczowani. Robią to zatem incognito i prawdziwie po tchórzowsku, działając jako internetowi hejterzy i prześladowcy. Niby nic, a jednak może wyrządzić krzywdę. Następnie mamy nadużycia sił przez żołnierzy (głównie prywatnych) w krajach objętych działaniami wojennymi. Śmierć cywili, w tym kobiet i dzieci, gwałty i tortury. A na deser dostajemy słabe strony systemu pomocy społecznej i przemoc w rodzinach zastępczych. Dużo tego prawda? A to przecież tylko romans. ;-)
Akcja powieści dzieje się w Szwecji i wszystko jest tak przedstawione, że po przeczytaniu mam ochotę tam pojechać na zimowe wakacje. Jest do tego stopnia źle, że marzy mi się, by na dalekiej północy pooglądać zorzę polarną, pojeździć skuterem, albo psim zaprzęgiem. Brawa dla autorki za tak ciekawe i interesujące przedstawienie tła.
Jeśli chodzi o sam romans, to wszystko dzieje się dosyć powoli. Mam wrażenie, że w realny tempie. Już od pierwszego spotkania coś iskrzy, ale bohaterowie są zajęci innymi sprawami, więc mija chwila zanim fakt do nich dociera.
Postaci są interesujące i bardzo rozbudowane. Każdy jest inny, co czyni opowieść jeszcze ciekawszą.
Na stronie wydawnictwa dowiedziałam się, że „Tylko jedna szansa” jest ostatnią częścią serii. Zupełnie tego nie poczułam podczas czytania, co jest bardzo fajne. Wiecie, to ten typ, gdzie w każdej powieści mamy innych głównych bohaterów, ale gdzieś tam w tle przewijają się postaci z kolejnych części. W sensie ich wspólnym mianownikiem jest to, ze bohaterowie się znają, albo gdzieś się spotkali. Ich historie w pewnych momentach się zakleszczają. Mamy ten sam świat, ale zupełnie inne problemy i wątki główne.
Gdyby ktoś czuł potrzebę przeczytania pełnego opisu książki, załączam link do wydawnictwa: https://www.soniadraga.pl/produkt/3265/literatura-obyczajowa-tylko-jedna-szansa.html
Ciekawa opcja dla osób, które szukają czegoś więcej, niż zwykłego romansu. I proszę się nie bać ilości stron. ;-)
Moja ocena:

Komentarze

Popular posts

5 sposobów na okładkę książki.

Dziś mam dla Was kilka propozycji na ciekawe obłożenie książek. 😄 Zacznijmy jednak od tego, po co właściwie się w to bawić.  1. W pierwszej kolejności pomyślmy o książce, po którą sięgamy szczególnie często. Macie taką? Jej fabryczna okładka zapewne jest już nieco powyginana, obdarta i wypłowiała, prawda? Patrząc na nią masz wrażenie, że za niedługo się rozpadnie albo jest na tyle nieestetyczna, że chowasz ją w najmniej widocznym miejscu, żeby nie szpeciła cennego księgozbioru. 2. Drugim przypadkiem, kiedy okładka na książkę może się przydać, jest nasza prywatność. Przecież nie zawsze masz ochotę, żeby wszyscy widzieli, co czytasz. Ma to zastosowanie w przypadku naszej biblioteczki oraz gdy zabierasz książkę do pociągu, czy autobusu. Uniknij ciekawskich, czy zbulwersowanych spojrzeń i daj sobie nieco przestrzeni. 3. Masz dzieci w wieku szkolnym? Chcesz, by ich podręczniki były zabezpieczone, a jednocześnie niepowtarzalne? Świetnie. Zafunduj im piękne, indywidualne o

Tylko martwi nie kłamią Katarzyna Bonda

Są książki, które wsysają czytelnika od pierwszej strony. Są takie, które robią to znacznie później i takie, które w ogóle takiego talentu nie posiadają. Oczywiście nie zależy to jedynie od powieści, ale również czytelnika i jego upodobań.  Tylko martwi nie kłamią Katarzyny Bondy wciągnęła mnie dopiero około 50 strony. Początek wymagał ode mnie samozaparcia. Strasznie go męczyłam, przechodząc po kilka, kilkanaście stron. Nawet mój mąż zauważył, że coś jest nie tak, gdy powieść zajmowała swoje honorowe miejsce "obecnie czytanej książki" już trzy dni, a zakładka między kartkami przesuwała się w ślimaczym tempie. Dla wyjaśnienia: książki, które wciągają mnie od razu, kończę w góra dwa dni. Summa summarum początek był niezwykle trudny. Nie wiem, czy chodzi o język, którym powieść została napisana, czy jakość wprowadzenia, a może moje osobiste samopoczucie spowodowane zmianą pogody. Naprawdę nie wiem. W każdym razie nie jestem przyzwyczajona do porzucania powieści na s

Zdradzony - Opowiadanie

Opowiadanie flash fiction, czyli krótki tekst do szybkiego przyswojenia. Tym razem w formie listu. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. 😊 Moja najdroższa Jolu! Czy pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? Był słoneczny, ciepły dzień. Właśnie odebrałaś dyplom. Miałaś na sobie białą bluzkę i granatową garsonkę. Zdążyłaś już uwolnić włosy z ciasnego koka. Byłaś taka piękna. Stanąłem na Twojej drodze, a ty patrzyłaś na mnie z zachwytem. Dotknęłaś mnie wtedy. Tak delikatnie i czule, jak nikt przedtem. Już wtedy wiedziałem, że będzie nam razem dobrze. Był czas, że wszyscy Ci mnie zazdrościli. Dodawałem Ci szyku i elegancji. Chyba właśnie dlatego lubiłaś zawsze mieć mnie pod ręką. Nie narzekałem. Podążałem za tobą wszędzie. Zaślepiony miłością byłem przekonany, że ta idylla nigdy się nie skończy. Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że mnie porzucisz, zaśmiałbym mu się w twarz. A teraz… Teraz mogę jedynie wylewać ciemne łzy na ten arkusz papieru, którego nigdy nie zobaczysz. Braku