Wyrwa - Wojciech Chmielarz


 Zazwyczaj jeśli już jakaś książka wyciska ze mnie łzy, dzieje się to na końcu. W przypadku Wyrwy było na opak. Oczy wilgotniały mi już przy pierwszych rozdziałach, gdzie współczułam głównemu bohaterowi z całego serca. Mąż, którego żona ginie w wypadku samochodowym, równocześnie ojciec, który jakoś musi powiedzieć swoim córkom, że już nie mają matki. Do tego wszystkiego ostatnie przeprowadzone rozmowy z żoną, to w zasadzie kłótnie pełne złośliwości i żali. Sytuacja sama w sobie tragiczna, a do tego opisana w sposób wzruszający i niezwykle empatyczny. Wręcz chciałoby się naszego głównego bohatera przytulić, pocieszyć i jakkolwiek pomóc…

Później pojawiają się tajemnice, które zaczynają intrygować zarówno naszego wdowca jak i czytelnika, który mu towarzyszy.

Sytuacja i odczucia postaci nieziemsko wręcz realne, co przy panu Chmielarzu mnie już nie dziwi, ale w dalszym ciągu zachwyca. Wszystkie reakcje bohaterów rzeczywiste, a sceny łatwe do zobrazowania w wyobraźni. Wszystko to na wielki plus.

Gdybym miała odpowiedzieć na pytanie, o czym jest ta powieść, powiedziałabym, że o żalu, ludzkich ułomnościach, nienawiści i zemście. Jakimś cudem Wojciech Chmielarz udowadnia w Wyrwie, że każdy z nas jest tylko człowiekiem i każdy posiada ciemną stronę, o której może nawet nie wiedzieć. No chyba, że w końcu zdarzy się coś, co ją uwolni. Po prostu wywlecze z czeluści naszej osobowości, trzymając pazurzastą łapą za szyję.

Wyrwa to historia przede wszystkim o zwykłych ludziach, co czuć wyraźnie. Sęk w tym, że opowiedziana w sposób niezwykle ciekawy i intrygujący. I oczywiście z całkowitą niespodzianką na ostatnich stronach, która zwala z nóg. Zakończenie książki napawa ochotą, by złożyć serdeczne gratulacje autorowi za tak wspaniałą robotę. Z tego miejsca, niebezpośrednio acz szczerze, składam wyrazy uznania.

Jestem przekonana, że Wyrwa zachwyci każdego, kto po nią sięgnie. Gorąco polecam.



Komentarze

Popular posts

5 sposobów na okładkę książki.

Dziś mam dla Was kilka propozycji na ciekawe obłożenie książek. 😄 Zacznijmy jednak od tego, po co właściwie się w to bawić.  1. W pierwszej kolejności pomyślmy o książce, po którą sięgamy szczególnie często. Macie taką? Jej fabryczna okładka zapewne jest już nieco powyginana, obdarta i wypłowiała, prawda? Patrząc na nią masz wrażenie, że za niedługo się rozpadnie albo jest na tyle nieestetyczna, że chowasz ją w najmniej widocznym miejscu, żeby nie szpeciła cennego księgozbioru. 2. Drugim przypadkiem, kiedy okładka na książkę może się przydać, jest nasza prywatność. Przecież nie zawsze masz ochotę, żeby wszyscy widzieli, co czytasz. Ma to zastosowanie w przypadku naszej biblioteczki oraz gdy zabierasz książkę do pociągu, czy autobusu. Uniknij ciekawskich, czy zbulwersowanych spojrzeń i daj sobie nieco przestrzeni. 3. Masz dzieci w wieku szkolnym? Chcesz, by ich podręczniki były zabezpieczone, a jednocześnie niepowtarzalne? Świetnie. Zafunduj im piękne, indywidualne o

Tylko martwi nie kłamią Katarzyna Bonda

Są książki, które wsysają czytelnika od pierwszej strony. Są takie, które robią to znacznie później i takie, które w ogóle takiego talentu nie posiadają. Oczywiście nie zależy to jedynie od powieści, ale również czytelnika i jego upodobań.  Tylko martwi nie kłamią Katarzyny Bondy wciągnęła mnie dopiero około 50 strony. Początek wymagał ode mnie samozaparcia. Strasznie go męczyłam, przechodząc po kilka, kilkanaście stron. Nawet mój mąż zauważył, że coś jest nie tak, gdy powieść zajmowała swoje honorowe miejsce "obecnie czytanej książki" już trzy dni, a zakładka między kartkami przesuwała się w ślimaczym tempie. Dla wyjaśnienia: książki, które wciągają mnie od razu, kończę w góra dwa dni. Summa summarum początek był niezwykle trudny. Nie wiem, czy chodzi o język, którym powieść została napisana, czy jakość wprowadzenia, a może moje osobiste samopoczucie spowodowane zmianą pogody. Naprawdę nie wiem. W każdym razie nie jestem przyzwyczajona do porzucania powieści na s

Zdradzony - Opowiadanie

Opowiadanie flash fiction, czyli krótki tekst do szybkiego przyswojenia. Tym razem w formie listu. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. 😊 Moja najdroższa Jolu! Czy pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? Był słoneczny, ciepły dzień. Właśnie odebrałaś dyplom. Miałaś na sobie białą bluzkę i granatową garsonkę. Zdążyłaś już uwolnić włosy z ciasnego koka. Byłaś taka piękna. Stanąłem na Twojej drodze, a ty patrzyłaś na mnie z zachwytem. Dotknęłaś mnie wtedy. Tak delikatnie i czule, jak nikt przedtem. Już wtedy wiedziałem, że będzie nam razem dobrze. Był czas, że wszyscy Ci mnie zazdrościli. Dodawałem Ci szyku i elegancji. Chyba właśnie dlatego lubiłaś zawsze mieć mnie pod ręką. Nie narzekałem. Podążałem za tobą wszędzie. Zaślepiony miłością byłem przekonany, że ta idylla nigdy się nie skończy. Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że mnie porzucisz, zaśmiałbym mu się w twarz. A teraz… Teraz mogę jedynie wylewać ciemne łzy na ten arkusz papieru, którego nigdy nie zobaczysz. Braku