Odparzenia. Czym są i jak ich uniknąć?

Starą prawdą jest, że lepiej zapobiegać, niż leczyć. Dlatego zacznijmy od tego, czym są odparzenia i dlaczego powstają.


Jest to podrażniona, zaczerwieniona skóra, która boli przy dotyku. Szybko może pojawić się stan zapalny w postaci krostek, a nawet otwartych ran.

Zmiany te spotykane są najczęściej u malutkich dzieci, kiedy to skóra jest najdelikatniejsza i najbardziej odporna na wilgoć, tarcie oraz bakterie zawarte w moczu i kale. Najczęściej występują w okolicach około pieluszkowych, ponieważ to tam bakteryjki mają największe pole do popisu, a skóra narażona jest na ciągły kontakt z wilgocią. Poza tym odparzenia mogą pojawiać się również w pachwinkach i fałdkach, których bobasom nie brakuje.

Dolegliwości te są szczególnie dokuczliwe w cieplejsze miesiące, kiedy panują upały. Choć oczywiście w zimie również mogą się zdarzyć. Ponadto łatwo o podrażnienie skórki przy ząbkowaniu, przy nieczęstej zmianie pieluszki i w trakcie biegunki, kiedy kupka jest częsta i zdecydowanie rzadka.

UWAGA! Co robić by uniknąć tej przykrej i bolesnej dolegliwości?

Należy zmieniać dziecku pampersy max co 3-4 godziny, nawet gdy pieluszka wydaje nam się jeszcze stosunkowo sucha. Trzeba pamiętać, że mimo swoich właściwości chłonnych, magazynuje wstrętne bakterie, które najlepiej czują się w dusznym, ciepłym i ciemnym środowisku. Poza tym, mimo zapewnień producentów, nie wierzę w to, by nawet najlepszy pampers non stop dostarczał pupci naszego bobaska dopływ świeżego powietrza. Działają one na zasadzie granulek, które pochłaniają wilgoć. Zupełnie jak popularne jakiś czas temu kulki do kwiatów, którymi napełniało się wazony, zalewało wodą i pozwalało, by urosły, nasiąkając nią po brzegi. Kiedy taki wkład chłonny się powiększy, jakim cudem przepuści powietrze?

Gdy zauważymy, że dziecko zrobiło kupkę, nie czekamy na wyznaczony czas przebierania, tylko robimy to od razu. Zetknięcie kału ze skórą działa na nią bardzo drażniąco.

Przy okazji zmieniania pieluszki, warto wystawić bobasową pupcię na działanie zbawiennego powietrza. Jak najczęściej pozwalaj jej zaczerpnąć tchu.

Zabezpieczaj skórę kremami do tego przeznaczonymi. Tworzą one film ochronny na skórze, chroniąc wrażliwe ciałko pod pieluszką. Pamiętaj jednak, by nie nakładać zbyt grubej warstwy specyfiku. Spowoduje to efekt odwrotny do zamierzonego, ponieważ zostanie zahamowany dopływ powietrza i skórka nie będzie miała czym oddychać. Dlatego lepiej rozsmarować niewielką ilość maści ochronnej, tak by całkowicie się wsiąknęła i nie tworzyła białego filmu.

Jeśli chodzi o maści zabezpieczające, wypróbowałam naprawdę wiele. Summa summarum najlepiej sprawdziła się maść ochronna Nivea, którą stosujemy do tej pory. Jest bardzo wydajna, bo gęsta i naprawdę potrzeba niewiele, by odpowiednio zadbać o pupę dziecka. Łatwo się rozprowadza i przede wszystkim spełnia swoje zadanie.


Uwaga. Proszę nie mylić maści ochronnych z tymi, które mają leczyć odparzenia. Mam tu na myśli szczególnie Sudokrem. Na co dzień go nie używamy, bo ma właściwości wysuszające. Możemy tym wyrządzić naszemu maleństwu więcej krzywdy, niż pożytku. Zamiast klasycznego Sudokremu, lepiej kupić Sudocrem care & protect, przeznaczony do codziennej pielęgnacji.


Ktoś zaraz mi zarzuci, że rozwodzę się tutaj o kremach, a o talkach nie wspomniałam ani słowem. Ano nie jestem specjalną fanką talków, ale nie będę taka i wytłumaczę się ze swoich odczuć. Otóż w naszej przygodzie z odparzeniami, w prawdziwej desperacji, sięgałam również po zasypki, a nawet zwykłą mąkę ziemniaczaną, jako ich najbardziej ekologiczną wersję. Jednym słowem: nie pomogły. Nie sypałam dużo, ponieważ obowiązuje ta sama zasada, co przy kremach. Uzasadnienie jest nieco inne. Pod wpływem wilgoci proszek się zbryla, później przy ruchach dziecka następuje tarcie. A tarcie + wilgoć = podrażnienie. Dodatkowo zasypki maja to do siebie, że wysuszają skórę. Kremy natomiast ją nawilżają, co wydaje mi się zdecydowanie lepszym rozwiązaniem. Oczywiście wiem sama po sobie, że wszystkiego trzeba spróbować samemu, więc nikogo nie zniechęcam. Być może wam pudry i talki przypadną do gustu.

Co jeszcze można zrobić, by uniknąć podrażnień? Ja stosowałam metodę sprawdzonych pieluszek i chusteczek nawilżających. Gdy tylko zauważyłam, że coś niedobrego dzieje się z Julkową pupcią, od razu zmieniałam firmę, aż natrafiłam na taką, po której nic się nie działo. Niestety tutaj pozostaje tylko metoda prób i błędów. Każdy bobas jest inny i inaczej reaguje.

Nieco później przeszłam na filozofię „Zero chemii”, gdzie zrezygnowałam z klasycznych pampersów i chusteczek. Zamiast tego zaczęłam stosować pieluszki wielorazowe, o czym jeszcze będę pisać. Postawiłam również na eko mycie pupy, gdzie do czyszczenia używam bawełnianych szmateczek własnej produkcji, maczanych w wodzie z dodatkiem emolientu. Zamiast tego można też myć pupę dziecka pod bieżącą wodą. Tak robiła moja siostra i chwali sobie to rozwiązanie po dziś dzień.

To tyle, jeśli chodzi o zapobieganie. W kolejnym wpisie podpowiem, jak sobie radziłam, gdy odparzenia już się pojawiły.

Komentarze

Popular posts

5 sposobów na okładkę książki.

Dziś mam dla Was kilka propozycji na ciekawe obłożenie książek. 😄 Zacznijmy jednak od tego, po co właściwie się w to bawić.  1. W pierwszej kolejności pomyślmy o książce, po którą sięgamy szczególnie często. Macie taką? Jej fabryczna okładka zapewne jest już nieco powyginana, obdarta i wypłowiała, prawda? Patrząc na nią masz wrażenie, że za niedługo się rozpadnie albo jest na tyle nieestetyczna, że chowasz ją w najmniej widocznym miejscu, żeby nie szpeciła cennego księgozbioru. 2. Drugim przypadkiem, kiedy okładka na książkę może się przydać, jest nasza prywatność. Przecież nie zawsze masz ochotę, żeby wszyscy widzieli, co czytasz. Ma to zastosowanie w przypadku naszej biblioteczki oraz gdy zabierasz książkę do pociągu, czy autobusu. Uniknij ciekawskich, czy zbulwersowanych spojrzeń i daj sobie nieco przestrzeni. 3. Masz dzieci w wieku szkolnym? Chcesz, by ich podręczniki były zabezpieczone, a jednocześnie niepowtarzalne? Świetnie. Zafunduj im piękne, indywidualne o

Tylko martwi nie kłamią Katarzyna Bonda

Są książki, które wsysają czytelnika od pierwszej strony. Są takie, które robią to znacznie później i takie, które w ogóle takiego talentu nie posiadają. Oczywiście nie zależy to jedynie od powieści, ale również czytelnika i jego upodobań.  Tylko martwi nie kłamią Katarzyny Bondy wciągnęła mnie dopiero około 50 strony. Początek wymagał ode mnie samozaparcia. Strasznie go męczyłam, przechodząc po kilka, kilkanaście stron. Nawet mój mąż zauważył, że coś jest nie tak, gdy powieść zajmowała swoje honorowe miejsce "obecnie czytanej książki" już trzy dni, a zakładka między kartkami przesuwała się w ślimaczym tempie. Dla wyjaśnienia: książki, które wciągają mnie od razu, kończę w góra dwa dni. Summa summarum początek był niezwykle trudny. Nie wiem, czy chodzi o język, którym powieść została napisana, czy jakość wprowadzenia, a może moje osobiste samopoczucie spowodowane zmianą pogody. Naprawdę nie wiem. W każdym razie nie jestem przyzwyczajona do porzucania powieści na s

Zdradzony - Opowiadanie

Opowiadanie flash fiction, czyli krótki tekst do szybkiego przyswojenia. Tym razem w formie listu. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. 😊 Moja najdroższa Jolu! Czy pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? Był słoneczny, ciepły dzień. Właśnie odebrałaś dyplom. Miałaś na sobie białą bluzkę i granatową garsonkę. Zdążyłaś już uwolnić włosy z ciasnego koka. Byłaś taka piękna. Stanąłem na Twojej drodze, a ty patrzyłaś na mnie z zachwytem. Dotknęłaś mnie wtedy. Tak delikatnie i czule, jak nikt przedtem. Już wtedy wiedziałem, że będzie nam razem dobrze. Był czas, że wszyscy Ci mnie zazdrościli. Dodawałem Ci szyku i elegancji. Chyba właśnie dlatego lubiłaś zawsze mieć mnie pod ręką. Nie narzekałem. Podążałem za tobą wszędzie. Zaślepiony miłością byłem przekonany, że ta idylla nigdy się nie skończy. Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że mnie porzucisz, zaśmiałbym mu się w twarz. A teraz… Teraz mogę jedynie wylewać ciemne łzy na ten arkusz papieru, którego nigdy nie zobaczysz. Braku