Szkoła rodzenia. Czy warto?


Do szkoły rodzenia zapisałam się, będąc w pierwszej ciąży. Chciałam poczuć się pewniej i zmniejszyć stres związany ze zbliżającym się porodem. Wcześniej nigdy nie opiekowałam się noworodkiem, więc tego też się bałam. Oczywiście miałam koleżanki, które zawsze gotowe były służyć mi dobrą radą, ale na dłuższą metę to nie to samo, co doradztwo profesjonalisty.
Pytanie brzmi, czy żałuję czasu spędzonego na zajęciach? Oczywiście, że nie. Poniżej postaram się uzasadnić swoją stanowczą odpowiedź.
Czego można się nauczyć?
Zacznę od wyszczególnienia poruszanych tematów. Podejrzewam, że na dźwięk hasła „szkoła rodzenia” w głowach wielu osób, pojawia się wizja ciężarnych kobiet ćwiczących oddechy i… to tyle. Oczywiście temat odpowiedniego oddychania podczas porodu również był poruszany, ale poza nim również wiele innych kwestii.
Większość słuchaczy, to kobiety w zaawansowanej ciąży, więc spotkania najczęściej zaczynają się od dolegliwości związanych ze stanem błogosławionym i metodami walki z tymi przypadłościami. Dowiedziałam się, co można, a czego nie. Jakie leki zażywać, a ponieważ wybór jest nikły, dostałam cały wachlarz naturalnych, sprawdzonych metod zaradczych.
Później pojawiła się odpowiedź na pytanie, co takiego zabrać do szpitala. Co jest niezbędne, a co mimo wszystko będzie miłym udogodnieniem dla świeżej mamy i noworodka.
Następnie został omówiony poród naturalny, jego przebieg, fazy i to, czego można się spodziewać. Zostałam uświadomiona, kiedy pojechać do szpitala, na co zwracać uwagę, czym się nie niepokoić, albo wręcz przeciwnie, co powinno zapalić ostrzegawcze światełko w mojej głowie. Jak skutecznie radzić sobie ze skurczami, jak zminimalizować ból, jak oddychać, kiedy przeć, w jakich pozycjach można rodzić. Co nas może spotkać w trakcie? Jak wygląda nacięcie krocza i czy jest konieczne? Wszystko to stanowiło gruntowne przygotowanie, krok po kroku. Podsumowane zostało filmem i ćwiczeniami.
Oczywiście niekiedy może się zdarzyć, że nie ma możliwości, by rodzić naturalnie lub w trakcie porodu następują komplikacje i konieczne jest cesarskie cięcie. I tutaj również wszystko zostało dokładnie zreferowane. Co, kto, kiedy? Jak to wygląda? Jak to jest ze znieczuleniem itd.
Po porodzie omówione zostało kangurowanie, okres połogu i oczywiście karmienie piersią. Na lalkach ćwiczyłam dostawianie do piersi. Prezentowane były wszystkie pozycje. Zostałam uczulona na co zwracać uwagę podczas posiłków malucha i jak to robić, by wszystko przebiegało prawidłowo. Dodatkowo omawiane były wszystkie jego zalety, fizjologia oraz problemy i przypadłości kobiece związane z karmieniem. Zostałam poinstruowana, jak się zachowywać, w przypadku nawału pokarmu, zbyt małej jego ilości, czy np. podrażnionych brodawek.
Na lalkach ćwiczone było również podnoszenie i przebieranie noworodka. Położne, które prowadziły zajęcia, pokazywały, gdzie i jak złapać, żeby nie uszkodzić dziecka oraz jak podnosić do odbijania.
Oczywiście były również zajęcia dotyczące tematu, który przeraża wielu niedoświadczonych, przyszłych rodziców, czyli kąpania. Opis kosmetyków, pielęgnacja buzi, pępuszka, wkładanie do wanienki i cała reszta czynności była dokładnie zaprezentowana, z pozostawieniem czasu na ćwiczenia.
Z lżejszych tematów, było chustonoszenie. Wszystkie za i przeciw, podstawowe sposoby wiązania i możliwość zapisania się na dodatkowe warsztaty z profesjonalnym doradcą.
Położne radziły też, jak uspokajać malucha i jakie noworodki mogą mieć dolegliwości. Jak sobie radzić z wzdęciami, kłopotami z zasypianiem, czy innymi przypadłościami świeżonarodzonych.
Omawiane były szczepienia, była przedstawicielka Banku Komórek Macierzystych i położna, która zapoznawała nas z masażem bobasków (masaż Shantala).
Dla chętnych szkoła prowadziła zajęcia fitness dla ciężarnych. Rzecz jasna, żeby wziąć w nich udział, należało mieć zgodę lekarza prowadzącego ciążę.
Oczywiście była też omawiana pierwsza pomoc, co okazało się naprawdę bezcenne. Bo co zrobić, gdy dziecko się zakrztusi, albo nagle przestanie oddychać? Warto wiedzieć, prawda? Choćby po to, by poczuć się pewniej, a w razie nieszczęścia móc uratować swoją pociechę.
Kto prowadził zajęcia?
Wszystkie lekcje prowadzone były przez specjalistów, czyli doświadczone położne. Bo kto lepiej zna się na temacie?
Zajęcia tylko dla kobiet?
Oczywiście, że nie. Tatusiowie na zajęciach są bardzo mile widziani. Ostatecznie to, co nosimy pod sercem, dotyczy również ich. Warto, żeby trochę się dowiedzieli i poćwiczyli, np. kąpiel noworodka (męskie ręce zazwyczaj są szersze, a przez to pewniejsze w trzymaniu mokrego bobasa), czy wsparcie partnerki podczas porodu.
Szczerze powiem, że widok par uczestniczących w zajęciach, aż cieszył oczy. Zawsze to miło, gdy się wie, że ktoś wspiera.
Ile to kosztuje?
Bardzo często kompletnie nic. Wystarczy chwilę poszukać szkół, które oferują zajęcia refundowane przez NFZ. Bo każda kobieta w ciąży ma prawo skorzystać z darmowych zajęć. Nawet jeśli nie jest objęta ubezpieczeniem zdrowotnym np. z tytułu umowy o pracę. To samo tyczy się całej opieki zdrowotnej w okresie ciąży i połogu. Moje Panie – mamy do tego prawo.
Na co zwracać uwagę przy wyborze?
Ja wybierałam szkołę pod względem oferowanego programu oraz osób, które prowadzą zajęcia. Zależało mi, żeby wskazówki dawały mi kobiety doświadczone, ale jednocześnie będące zaznajomione z nowinkami i najnowszymi wynikami badań. Ponadto ważne były dla mnie godziny w których odbywały się zajęcia oraz oczywiście opinie o szkole i ilość chętnych.
Często działają przyszpitalne szkoły rodzenia. Warto się trochę o nich dowiedzieć i skorzystać z ich oferty. Szczególnie jeśli akurat w danym szpitalu zamierzacie rodzić. Poznanie i „zaprzyjaźnienie” się z położną, która będzie przy waszym porodzie, albo tuż po nim, może być bardzo cenne. Poza tym takie jednostki organizują prezentacje oddziału położniczego, co też skutecznie zmniejsza stres związany z porodem. Poznajemy miejsce, to już zawsze coś.
Kiedy się zapisać?
Najlepiej po 22-24 tygodniu ciąży, gdy większość kobiet zaczyna czuć się nieco lepiej (pierwszy trymestr potrafi być naprawdę paskudny). Najlepiej trochę wcześniej wybrać szkołę rodzenia i zapoznać się z terminami, które oferuje. Ważne, żeby zajęcia zakończyć minimum 4 tygodnie przed planowanym porodem.

Komentarze

Popular posts

5 sposobów na okładkę książki.

Dziś mam dla Was kilka propozycji na ciekawe obłożenie książek. 😄 Zacznijmy jednak od tego, po co właściwie się w to bawić.  1. W pierwszej kolejności pomyślmy o książce, po którą sięgamy szczególnie często. Macie taką? Jej fabryczna okładka zapewne jest już nieco powyginana, obdarta i wypłowiała, prawda? Patrząc na nią masz wrażenie, że za niedługo się rozpadnie albo jest na tyle nieestetyczna, że chowasz ją w najmniej widocznym miejscu, żeby nie szpeciła cennego księgozbioru. 2. Drugim przypadkiem, kiedy okładka na książkę może się przydać, jest nasza prywatność. Przecież nie zawsze masz ochotę, żeby wszyscy widzieli, co czytasz. Ma to zastosowanie w przypadku naszej biblioteczki oraz gdy zabierasz książkę do pociągu, czy autobusu. Uniknij ciekawskich, czy zbulwersowanych spojrzeń i daj sobie nieco przestrzeni. 3. Masz dzieci w wieku szkolnym? Chcesz, by ich podręczniki były zabezpieczone, a jednocześnie niepowtarzalne? Świetnie. Zafunduj im piękne, indywidualne o

Tylko martwi nie kłamią Katarzyna Bonda

Są książki, które wsysają czytelnika od pierwszej strony. Są takie, które robią to znacznie później i takie, które w ogóle takiego talentu nie posiadają. Oczywiście nie zależy to jedynie od powieści, ale również czytelnika i jego upodobań.  Tylko martwi nie kłamią Katarzyny Bondy wciągnęła mnie dopiero około 50 strony. Początek wymagał ode mnie samozaparcia. Strasznie go męczyłam, przechodząc po kilka, kilkanaście stron. Nawet mój mąż zauważył, że coś jest nie tak, gdy powieść zajmowała swoje honorowe miejsce "obecnie czytanej książki" już trzy dni, a zakładka między kartkami przesuwała się w ślimaczym tempie. Dla wyjaśnienia: książki, które wciągają mnie od razu, kończę w góra dwa dni. Summa summarum początek był niezwykle trudny. Nie wiem, czy chodzi o język, którym powieść została napisana, czy jakość wprowadzenia, a może moje osobiste samopoczucie spowodowane zmianą pogody. Naprawdę nie wiem. W każdym razie nie jestem przyzwyczajona do porzucania powieści na s

Zdradzony - Opowiadanie

Opowiadanie flash fiction, czyli krótki tekst do szybkiego przyswojenia. Tym razem w formie listu. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. 😊 Moja najdroższa Jolu! Czy pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? Był słoneczny, ciepły dzień. Właśnie odebrałaś dyplom. Miałaś na sobie białą bluzkę i granatową garsonkę. Zdążyłaś już uwolnić włosy z ciasnego koka. Byłaś taka piękna. Stanąłem na Twojej drodze, a ty patrzyłaś na mnie z zachwytem. Dotknęłaś mnie wtedy. Tak delikatnie i czule, jak nikt przedtem. Już wtedy wiedziałem, że będzie nam razem dobrze. Był czas, że wszyscy Ci mnie zazdrościli. Dodawałem Ci szyku i elegancji. Chyba właśnie dlatego lubiłaś zawsze mieć mnie pod ręką. Nie narzekałem. Podążałem za tobą wszędzie. Zaślepiony miłością byłem przekonany, że ta idylla nigdy się nie skończy. Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że mnie porzucisz, zaśmiałbym mu się w twarz. A teraz… Teraz mogę jedynie wylewać ciemne łzy na ten arkusz papieru, którego nigdy nie zobaczysz. Braku