"Raw" Belle Aurora - Dla poszukiwaczek emocji!


"Raw" Belle Aurora
Wydawnictwo: NieZwykłe
Tłumaczenie: Iga WIśniewsaka
Cykl: Raw Family - Tom 1
„Alexa Ballentine uciekła z domu, gdy tylko skończyła szesnaście lat. Wolała mieszkać na ulicy, niż dłużej żyć z ludźmi, którzy nie potrafili jej pokochać. Teraz, w wieku dwudziestu sześciu lat, mimo trudnych życiowych doświadczeń, ma pracę, którą kocha. Jest wykształconą, młodą kobietą i może pomagać innym ludziom.
Ale jest też on. Alexa nie wie, kim jest. Zwykle ma na głowie kaptur i obserwuje ją z daleka. Dziewczyna zdaje sobie sprawę, że powinna zgłosić tę sprawę policji, ale wbrew zdrowemu rozsądkowi czuje się bezpieczna, kiedy jej stalker znajduje się w pobliżu. Jest wręcz zafascynowana nieznajomym mężczyzną.
Kiedy zostaje napadnięta, to właśnie on przychodzi jej na ratunek. W ten sposób Alexa w końcu dowiaduje się, kim jest nieznajomy. Wkrótce dowie się również, że nie chodził za nią bez powodu i że wbrew pozorom nie jest ani bezdomny, ani szlachetny.
Będzie chciał, żeby Alexa zapłaciła za coś, co zrobiła w przeszłości, i żeby zrobiła to na jego zasadach.”
(opis pochodzi ze strony wydawnictwa)

Cytuję opis, bo tak naprawdę to on mnie przekonał. Gdy go przeczytałam, poczułam, że ta historia ma potencjał. Nie myliłam się. Otworzyłam książkę i już było po mnie. Wciągnęła mnie od pierwszej strony. Z każdą chwilą byłam coraz bardziej zainteresowana, co będzie dalej. Miałam problem, żeby się oderwać. Historia okazała się tak intrygująca, że w trakcie lektury zazdrościłam autorce. Jestem pewna, że świetnie się bawiła, pisząc tę opowieść.

Bohaterowie książki są wyraźni i pomimo pewnych skrzywień, wzbudzają sympatię. Jedną z głównych postaci, czyli Lexi polubiłam od razu. Twitch mnie fascynował, zaciekawiał i zaskakiwał. No i sceny erotyczne. Założę się, że seksualne upodobania Twitcha, choć nie typowe, trafią do zdecydowanej większości kobiet. Myślę, że każda z nas choć raz marzyła o tym, by ktoś przejął kontrolę i ją po prostu ostro… No właśnie. W każdym razie jest gorąco i namiętnie. (Poczytaj przed snem, a twój partner będzie miał dobry wieczór. ;) )

No dobrze, ale ja tutaj tylko zachwalam i można by pomyśleć, że „Raw” jest książką idealną. No niestety, tak dobrze nie jest. Podczas czytania kuły mnie w oczy dwie rzeczy: niepotrzebne powtórzenia i zbyt częsty head-hopping.

Head-hopping polega na zmianie narracji pod względem perspektywy, czy inaczej: przeskakiwanie pomiędzy bohaterami. W tym przypadku mamy świat widziany oczami Lexi, a zaraz potem relację Twitcha. Ktoś zapyta z czym mam problem? Już wyjaśniam. Head-hopping potrafi być miłym, a niekiedy nawet pomocnym urozmaiceniem. Jeśli jest umiejętnie zastosowany, jak na przykład w „Grze o Tron”, może stanowić naprawdę ciekawy sposób narracji. Niestety gdy autor co kilka stron przeskakuje z „głowy” do „głowy”, opowiadając przy tym tę samą historię, czytelnik może się pogubić albo po prostu odnieść wrażenie „zgrzytu”. Choć jeśli mam być szczera, czytałam gorsze powieści pod tym względem. Kompletnej tragedii nie ma.

Powtórzenia. Już od pierwszego rozdziału rzucają się w oczy. Później jest ich coraz mniej, ale jednak. O co mi chodzi? Oto przykład:
„(…) Uścisk w piersi znika.
Nie wyszedł.
W moim niespokojnym umyśle kiełkuje radość.
Unoszę się, by na niego spojrzeć, i szepczę:
- Nie wyszedłeś.”
Jak dla mnie za dużo „ nie wyszedłeś” naraz. Spokojnie można było pominąć tą część kursywą, która odgrywa myśl bohaterki. Zatem wykreślmy to.
„(…) Uścisk w piersi znika.
W moim niespokojnym umyśle kiełkuje radość.
Unoszę się, by na niego spojrzeć, i szepczę:
- Nie wyszedłeś.”
Nie lepiej?
I drugi przykład:
„Biegnę korytarzem do drzwi, odblokowuję zamek, po czym otwieram je. Po drugiej stronie stoi poirytowany Drew. Gdy zauważa, w jakim stroju otwieram mu drzwi, aż rozdziawia usta.”
Przy czym wspomnę, ze słowo drzwi pojawia się jeszcze raz na tej samej stronie, z tym że nieco wcześniej. A nie można było tak?:
„Biegnę korytarzem do drzwi, odblokowuję zamek, po czym otwieram je. Po drugiej stronie stoi poirytowany Drew. Gdy zauważa mój strój, aż rozdziawia usta.”

No dobra, ale to nie ja jestem tutaj od redakcji i znowu się czepiam. Więc na obronę książki powiem, że po skończeniu opowieści zupełnie zapomniałam o tych dwóch małych wadach. Gdybym nie robiła notatek w trakcie czytania, pewnie nawet bym o nich nie wspomniała. Może to dlatego, że zakończenie jest wprost boleśnie emocjonujące. (Popłakałam się – przyznaję.) Historia naprawdę świetna, choć trochę nierealna. Mam przeczucie, że zostanie ze mną jeszcze długi czas, ale to się jeszcze okaże.

Mimo wad można spokojnie czytać. Szczególnie polecam fanom romansów i gorących erotyków.

Moja ocena:


Komentarze

Popularne posty