Toń - Marta Kisiel


Książkę kupiłam na zeszłorocznych Targach w Katowicach i do tej pory czekała na półce na swój wielki czas. Trochę długo, ale to było częściowo świadome odwlekanie  przyjemności. Coś jak awaryjna tabliczka czekolady na gorszy dzień. Już kiedy ją kupowałam, wiedziałam, że to będzie coś dobrego i wcale się nie pomyliłam. Uwielbiam styl Marty Kisiel i wykreowanych przez nią bohaterów. Dla mnie jest mistrzynią ciętej riposty, perfekcyjnej ironii i niebanalnych opisów rzeczywistości. Każda jej książka to niesamowita przygoda i porządny zastrzyk endorfin dla czytelnika. Toń jest na to kolejnym dowodem.

Akcja rozgrywa się we Wrocławiu i rozpoczyna, kiedy Dżusi po trzech latach nieobecności wraca do domu. Właśnie tego dnia łamie jedną z ustalonych przez ciotkę zasad: Nigdy, pod żadnym pozorem nie wpuszczaj nikogo do mieszkania. Dżusi wpuściła i to bardzo niebezpiecznego człowieka. Ten jeden błąd wywołał całą lawinę zdarzeń, które skończyły się dwoma morderstwami, zagrożeniem jej rodziny, ale też odkryciem kilku bardzo mrocznych tajemnic.

Fabuła biegnie w idealnym tempie. Tak by zaciekawić, ale nie zdradzić wszystkiego zbyt wcześnie. Co do poniektórych wątków do samego końca nie byłam pewna ich rozwiązania. Z całej książki ostał się tylko jeden rodzynek, którego przewidziałam prawidłowo. Poza tym bieg historii i jej zakończenie stanowiły dla mnie wielką niespodziankę, co bardzo, ale to bardzo doceniam.

Niektórych może lekko drażnić pewna niewiadoma, która pojawia się na samym końcu. Chodzi o wątek romantyczny pomiędzy dwójką bohaterów, który pozostaje pod znakiem zapytania. Ja na początku też poczułam delikatne ukłucie zawodu, ale chwilę później to doceniłam, bo Marta Kisiel dała szansę mojej własnej wyobraźni. Zastanawianie się nad ciągiem dalszym tej historii dało mi sporą frajdę i pozwoliło dopisać własny koniec.

Nie byłabym sobą, gdybym nie pochwaliła postaci, które jak zwykle okazały się całkiem interesujące, oryginalne i charakterne w najlepszym tego słowa znaczeniu.

Toń chwilami wywołuje uśmiech, ale też zachęca do refleksji. Mnie Marta Kisiel przypomniała, że każdy ma swoje tajemnice, a niektóre zachowania, które nam wydają się dziwne, nie biorą się znikąd. I nawet jeśli czasem wydaje nam się, że znamy kogoś na wylot, możemy się mylić. No i najważniejsza lekcja, być może oklepana i oczywista, choć wydaje mi się, że często zapominana: nie można nikogo oceniać po pozorach, bo wtedy łatwo o kuriozalną pomyłkę.

Toń Marty Kisiel to kolejna perełka na mojej półce i przenigdy jej nie oddam (chyba że na chwilę i do zwrotu 😉). Polecam gorąco osobom lubiącym dobrą fantastykę, tajemnice, wątki kryminalne i sporą dawkę ironii w bezbłędnym wydaniu. Czytajcie!

Na koniec wspomnę jeszcze, że Toń to pierwszy tom Cyklu Wrocławskiego, który z tego miejsca również chciałam polecić. Ja w tym temacie zaczęłam od Nomen omen (tom 2) i zagubienie odpowiedniej kolejności właściwie nie sprawiło mi większej różnicy, co też jest osiągnięciem jeśli chodzi o serie. Zachęcam do czytania, tym bardziej że od 11 marca 2020 można znaleźć w księgarniach trzecią książkę z tego cyklu – Płacz. Nie wiem jak wy, ale ja już nie mogę się doczekać.


Komentarze

Popularne posty