Smart Plants. Jak wykorzystać naturalne nootropiki, by usprawnić myślenie, koncentrację i pamięć. – Julie Morris

Na książkę Smart Plants. Jak wykorzystać naturalne nootropiki, by usprawnić myślenie, koncentrację i pamięć natknęłam się w popularnej księgarni internetowej. Przyciągnął mnie jej tytuł, a konkretnie jego druga część. Tak się złożyło, że od dwóch tygodni chodziłam rozbita, trudno mi się było skupić i zebrać myśli, nie wspominając o zapamiętywaniu. Zapominałam zarówno o drobnostkach jak i ważniejszych sprawach. Możecie się domyślić, jak bardzo mnie to irytowało.

Kliknęłam w okładkę i zajrzałam do opisu. Wydawał się kuszący, choć brakowało mi konkretów. Po krótkim zastanowieniu postanowiłam zaryzykować i dodałam ją do koszyka. Przyszła, przestudiowałam. Teraz mogę powiedzieć, czego dotyczy ten poradnik i czy warty jest uwagi.

Książka Julie Morris podzielona jest na dwie części. Pierwsza to teoria. Zaczynamy od budowy mózgu i neuroprzekaźników. Brzmi jak lekcja biologii i biochemii, ale muszę przyznać autorce, że się przydaje. Choćby po to, by zrozumieć, jak to wszystko działa, czyli jakim cudem jedzenie może pomóc usprawnić pracę mózgu i nie tylko.

Dalej przechodzimy do sedna, czyli wpływu roślin na organizm, a przede wszystkim umysł. Następnie mamy podaną złotą receptę na zdrowe, pełnowartościowe i długie życie, która brzmi bardzo prosto, choć po przemyśleniu czasem jest naprawdę trudna do zrealizowania. „Jedz trochę tłuszczów, trochę białek, mniej cukru i więcej roślin.”

Dlaczego uważam tą zasadę za trudną? Otóż ciężko w dzisiejszych czasach unikać cukru. Jest on niemal wszędzie. W dodatku białka w postaci czerwonego mięsa są uwielbiane w moim domu, szczególnie wieprzowina. W diecie powinno znaleźć się więcej tłuszczy wielonienasyconych omega-3 np. ryb, alg i mniej niektórych omega-6 np. olej rzepakowy, czy margaryna, które królują przy smażeniu. No i ograniczenie nabiału. U nas mleko (bez laktozy, ale jednak pochodzenia zwierzęcego), jogurty i sery zajmują sporo miejsca w lodówce. Ale nikt nie powiedział, że będzie prosto, choć kolorowo już tak z uwagi na warzywa. Do ostatniego zalecenia zastosowałam się od razu, a reszta domowników nie narzekała, więc chyba nie będzie tak źle, prawda?

Niby nic nowego. Jeśli ktoś już kiedyś interesował się zdrowym odżywianiem, to kojarzy powyższe zasady, a jednak czasami warto sobie przypomnieć i poszerzyć wiedzę. Choćby o rozdział dotyczący mikroskładników odżywczych albo głównej gwiazdy poradnika, czyli naturalnych nootropików.

Nootropiki to nic innego jak naturalne substancje zmieniające umysł w sensie wyłącznie pozytywnym. Pobudzają procesy poznawcze, poprawiają sposób myślenia, odczuwania i funkcjonowania, a wszystko to bez skutków ubocznych. Zawierają adaptogeny, czyli wprowadzają równowagę. Potrafią regulować hormony, dodać energii, a jednocześnie uspokoić gdy tego potrzebujemy. I co ważniejsze nie działają tylko na mózg, ale i na cały organizm.

Julie Morris wymienia dziesięć głównych nootropików. Jedne są łatwo dostępne, po inne należy udać się do sklepu ze zdrową żywnością. Różnią się też ceną i formą spożywania, ale wydaje mi się, że każdy może znaleźć wśród nich coś dla siebie.

Złotą dziesiątkę można bez problemu wykorzystywać w kuchni, ale wspomniane są też nootropiki, które do tego się nie nadają ze względu na smak. Je możemy kupić w postaci suplementów, jak np. żeń-szeń.

W drugiej części książki znajdziemy przepisy z wykorzystaniem nootropików. Jest ich 65 i podzielone są według pór roku, co wiele ułatwia. Mamy propozycje śniadań, obiadów, deserów, przekąsek, koktajli i latte.

Przyznaję, że jeszcze żadnego nie zdążyłam wypróbować. Jak na razie brak w mojej kuchni odpowiednich składników, które dopiero będę zamawiać. Ale już teraz wiem, że nie z każdego przepisu skorzystam. Chodzi o to, że skompletowanie wszystkiego jest dosyć drogie. Choćby olej z alg, czy soplówka jeżowata w proszku. Trzydzieści i czterdzieści złotych, a to dopiero dwa produkty. Gdybym dodała do tego resztę, wyszłaby spora sumka, a choć biedni nie jesteśmy, to bogactwem też poszczycić się nie możemy. Dlatego wszystko po kolei.

Na początek wybrałam sobie kilka nootropików i przypraw, które chcę wprowadzić do diety. Już teraz próbuję ograniczyć tłuszcze, białka i cukry oraz staram się, by na talerzach znalazło się jak najwięcej warzyw. Za wcześnie by mówić o efektach, ale mogę wam obiecać, że za kilka tygodni jeszcze wrócę do tematu z małym podsumowaniem wyników.

Ogólnie oceniam książkę bardzo dobrze. Napisana jest przejrzyście, poparta badaniami i opiniami naukowców. Julie Morris przybliża podstawy nootropików jasno i z nutką poczucia humoru. Skłania do zmiany, motywuje i daje nadzieję na poprawę jakości życia. Jeśli jesteście zainteresowani tematem, zdrową żywnością albo po prostu macie kłopoty z pamięcią, snem, nerwowością, czy skupieniem, sięgajcie po nią śmiało. Warto, bo na jej kartach dostaniecie bezpieczne rozwiązanie waszych problemów bez sięgania po chemię, która najczęściej choć w jednym pomaga, w innym może zaszkodzić.

Ten i inne poradniki znajdziecie na TaniaKsiazka.pl

Komentarze

Popularne posty