Carter Reed – Tijan
Teraz sami przeczytajcie sobie opis "Carter Reed" i zastanówcie się, czy nie macie ochoty zajrzeć do księgarni internetowej jak ja.
"Emma zrezygnowała z wyjścia na siłownię i postanowiła
wcześniej wrócić do domu. Nie wiedziała, że będzie to ostatnia łatwa do
podjęcia decyzja w jej życiu. Tego wieczora zobaczyła, jak jej współlokatorka
jest gwałcona przez jej chłopaka. Możliwości były dwie – powiadomić policję i
zginąć z powodu mafijnych powiązań jego rodziny lub... zabić go pierwsza, z
nadzieją, że uda jej się z tego wywinąć.
Najpierw zabiła drania, a następnie zwróciła się do
jedynej osoby, u której mogła znaleźć schronienie. Carter Reed był tajną bronią
konkurencyjnej rodziny mafijnej, lecz również tajemnicą Emmy. To najlepszy
przyjaciel jej brata, jednak po jego śmierci zniknął z jej życia. Nie miała
pojęcia, że to właśnie z jej powodu stał się tym, kim jest dzisiaj…
„Carter Reed” to książka, którą pokochają wielbicielki
twórczości amerykańskiej pisarki. Z mroku tej historii wyłania się iskierka
nadziei!" - opis pochodzi od wydawcy.
Przede wszystkim przez historię przeszłam gładko. Spełniła ona swoją funkcję i na kilka godzin oderwała mnie od własnego szamba. Ale czy długo ze mną ta historia zostanie? Wbrew ciekawemu początkowi, chyba niekoniecznie. Dlaczego? Bo nie było w niej nic, czego bym już nie znała. Wszystko w zasadzie dało się przewidzieć.
Teraz będę się czepiać i możecie mnie za to nie lubić, ale
na swoją obronę przypomnę, że czepiam się niezwykle rzadko, ostatnio prawie wcale,
ale tutaj kilka rzeczy mi zgrzyta i miałabym wyrzuty sumienia, gdybym Wam tego
nie uzewnętrzniła.
Rzecz pierwsza, główna bohaterka. Niby taka silna, odważna, waleczna,
a za chwilę z atakiem paniki. Wiem, że to możliwe, że pokazywanie pazurów jest
formą obrony, daje poczucie bezpieczeństwa. Poza tym nawet najodporniejszych
mogą pewne rzeczy w końcu przerosnąć. Ale w tym przypadku wyszło to trochę
niespójnie. Kompletna huśtawka. Nie wiem, może tylko ja tak to odebrałam, może
mi się wydaje, może jestem fe, bo mam za mało empatii względem dziewczyny po
przejściach. Niemniej tutaj z jednej strony mam silną, waleczną bohaterkę, a z
drugiej słabą kobietę, którą trzeba otoczyć płaszczykiem ochronnym. I niby
zdaje sobie sprawę, że jedno drugiego nie wyklucza, ale akurat w tym przypadku…. Nie wiem.
Może być tak, że się po prostu czepiam, a Wam nie będzie to w żaden sposób
przeszkadzać. Sprawdźcie sami, a później dajcie mi znać.
Druga sprawa. Kilka razy zdarzyło mi się, że nie nadążyłam
za myślą autorki, czy to w akapicie opisującym scenę lub myśli, czy w dialogu.
Po prostu czytam sobie, czytam, a tutaj zgrzyt z maciutkim WTF? w mojej głowie.
Niby nic takiego, ale jakoś tak rzuciło mi się w pamięć.
O przewidywalności fabuły wspomniałam, o schematyczności
chyba też, chociaż przy tym się zatrzymam. Bo mamy idealną historię miłosną. On
poświęca się dla niej, schodzi na złą drogę, by móc ją chronić. Ona prędzej czy
później potrzebuje jego wsparcia i opieki. Wiecie, piękna bajka dla dorosłych i
działa. Naprawdę można się rozmarzyć. Bo nie dość, że nasz tytułowy Carter jest
nieziemsko przystojny, to jeszcze niebezpieczny, a przy tym opiekuńczy i czuły
(rzecz jasna tylko dla NIEJ). Która by
takiego nie chciała?
Okładka sugeruje erotyk. Tymczasem Tijan daje nam dużo
napięcia między bohaterami, ale samych stricte scen erotycznych już niewiele.
Niemniej jeśli już się trafiły, przyjemnie się je czytało. Nie były jednak
specjalnie długie i wyuzdane. Właściwie wychodziło z nich dużo uczucia i
wzajemnego porozumienia między bohaterami.
Poza główną bohaterką, z którą nie złapałam wspólnego flow i
kilku literówek właściwie nie mam się do czego przyczepić. Bo że przewidywalna
fabuła, to trudno. Zdarza się częściej niż rzadziej. Pomimo wszystko czytało mi
się szybko i przyjemnie. Nie było nie wiadomo jakiej ekscytacji, ale też się
nie nudziłam. I choć ta książka właściwie nic nie wniosła do mojego życia,
zapewniła mi rozrywkę i jak dla mnie to wystarczy. Jeśli tylko tego szukacie,
mogę z czystym sumieniem Wam ją polecić.
Komentarze
Prześlij komentarz