Lepiej niż wczoraj - Lynn Painter
Emilie to licealistka, która wszystko ma poukładane. Dzień
zaczyna od zerknięcia do planera. Uważa go za udany, gdy wieczorem odhaczy wszystkie
punkty. Ma idealnego chłopaka i plany na przyszłość, ale wystarczą jedne
walentynki, by wszystko wzięło w łeb. Ma stłuczkę, chłopaka przyłapuje na zdradzie,
traci miejsce na ważnym letnim kursie, a jej ojciec dostaje pracę, która wiąże
się z wyprowadzką hen daleko. Emilie paskudny ciąg zdarzeń kończy nocowaniem u
babci. Kolejny ranek okazuje się niemała niespodzianką. Znowu jest 14 lutego i
wszystko się powtarza. I tak bez końca. Czy Emilie zdoła się uwolnić z pętli
czasu? I co ma z tym wspólnego skryty w sobie Nick?
„Lepiej niż wczoraj” czytało mi się przyjemnie i szybko.
Polubiłam Emilie i potrafiłam zrozumieć jej postępowanie. Dziewczyna dorasta w
dwóch domach. Raz jest u mamy, raz u taty. Oboje rodzice mają już swoje rodziny,
a ona czasami czuje się u nich obco. Mimo to stara się jak może, by zadowolić
wszystkich. Jest typową grzeczną dziewczynką, która wypruwa sobie żyły, by być
idealna i nie sprawiać kłopotów. Robi wszystko z myślą o oczekiwaniach innych, nie
zastanawiając się nad tym, czego sama chce. W czasie zapętlonych walentynek stara się
ratować to, co poszło nie tak. Na wszelkie sposoby. W końcu nastaje dzień, gdy
zamierza postępować tak, jak sama tego chce. Łamie zasady, buntuje się i spędza
cudowny dzień z chłopakiem, którego naprawdę lubi. Zachowuje się, jakby jutra
miało nie być. Przecież i tak kolejnego ranka wszystko zacznie się od nowa, a
reszta świata o niczym nie będzie pamiętać, prawda?
„Lepiej niż wczoraj” to droga młodej dziewczyny do
zrozumienia, kim naprawdę jest. Dociera do niej, jak ważne jest życie w zgodzie
z samą sobą. Zadawalanie innych jej nie uszczęśliwi, bo prawdziwe szczęście zależy
tylko od tego, czego sama chce i co z tym zrobi. Uważam, że to bardzo ważne
przesłanie, szczególnie dla młodych osób, ale też tych starszych. Ilu z nas
przedkłada potrzeby i oczekiwania innych ponad siebie samego? Ile razy się
poświęcamy, nawet o to nie proszeni? Czy na dłuższą metę to jest dla nas dobre?
Jest o czym myśleć, prawda?
Notka dla romantyków: Historia miłosna też jest obecna w „Lepiej
niż wczoraj”, a nie podkreślam jej, bo choć była przyjemna, to nie ona mnie
ujęła. Niemniej z tego wątku również warto wynieść lekcję. Czasami lepiej
posłuchać serca i emocji, niż rozsądku. Wiązanie się z kimś tylko dlatego, że
do nas pasuje i wiele nas łączy, nie wypali. Bo samo „lubić” nie wystarczy.
Trzeba czegoś więcej. Po drugie, dla prawdziwego uczucia warto pokonać strach
przed utratą i bólem.
Mam nadzieję, że w przyszłości popełnię jeszcze więcej
takich „błędów” przy wyborze lektur. Bardzo się cieszę. Że „Lepiej niż wczoraj”
do mnie trafiła. To była przyjemna przygoda z ważnym przekazem w tle, a takie
właśnie lubię najbardziej. Przy okazji przypomniałam sobie, o kilku naprawdę istotnych
rzeczach.
Polecam na prezent dla nastolatki, choć, jak widać, nawet po trzydziestce można się dobrze bawić z tą książką. Z pewnością dostarczy sporo przyjemności, a może nawet otworzy oczy i zachęci do ćwiczenia asertywności.
Komentarze
Prześlij komentarz