Obfitość – Joanna Jegiełło

 Zdarza Wam się trafić na coś, czego podświadomie szukaliście? Mnie to ostatnio spotkało. Od jakiegoś czasu, gdzieś z tyłu głowy męczy mnie bałagan, szczególnie ten w dziecięcym pokoju. Kolejne próby sprzątania przypominają grę w Tetris z tą różnicą, że dopasowane do siebie elementy nie znikają, magicznie tworząc więcej miejsca. Szafki już ledwie się domykają, z pudełek wyzierają części zabawek, a na pluszowe misie można by urządzić co najmniej półgodzinną bitwę. Wszystkiego jest pełno i wszędzie, a znaczna część, najczęściej ta na dnie szuflady, pozostaje zapomniana i nieużywana. Dzieci nie pozwalają niczego wyrzucić, bo wszystko im się przyda. Zamiast porządków, roznoszą kolejne elementy po domu, a ja już załamuję ręce. Nie wiem, co robić. Albo kupię dodatkową szafę, albo nocą spakuję na dary połowę dziecięcego dorobku. Jeszcze się zastanawiam. 😉 Wracając do sedna, nadmiar rzeczy ciąży, przydusza wręcz. A przecież wcale nie jest nam potrzebne aż tyle, prawda? Dowodem na to niech będzie pięknie ilustrowana bajka zatytułowana „Obfitość” Joanny Jagiełło, która wpadła mi w oko w ulubionej księgarni internetowej.

Uwaga drodzy rodzice, będą spojlery.

„Obfitość” to historia o Kornelii, małej dziewczynce, która ma multum rzeczy i jest z tego powodu bardzo zadowolona. Nie przeszkadza jej, że przez jej pokój ledwo można przejść. Nie wyobraża sobie niczego innego. Jednak pewnego dnia mama oznajmia jej, że spędzi wakacje u dziadka. Byłoby świetnie gdyby nie jeden szczegół, może zabrać ze sobą tylko jedną zabawkę. W oczach Kornelii to prawdziwa tragedia. Początkowo rzeczywiście u dziadka jej się nie podoba. Domek jest malutki i urządzony minimalistycznie. Jednak gdy tylko się rozejrzeć, wokół jest pełno ciekawych rzeczy. Na plaży są muszelki i wodorosty, rysować można na mokrym piasku, w lesie zbudować szałas, a ze starych gałganków zrobić lalkę. Nagle okazuje się, że Kornelia wcale nie potrzebuje tuzina zabawek, doskonale radzi sobie bez nich. Z każdą chwilą coraz bardziej rozwija wyobraźnię i kreatywność. Podoba jej się to na tyle, że gdy przyjeżdża po nią mama, ona wcale nie chce wracać do domu.

„Obfitość” to ważna podpowiedź dla dzieci, ale też przypomnienie dla rodziców. Nasi mali podopieczni nie potrzebują zestawu lekarza, żeby skutecznie pobawić się w doktora. Nie muszą mieć trzydziestu lalek. Od tego nie staną się szczęśliwsze. Nawet pudło nowych zabawek nie pomoże, jeśli nie będą mieć naszej uwagi i czasu. (Tak, tak, o tym też opowiada ta historia. O byciu razem i wspólnej zabawie. To wątek poboczny, ale równie ważny.)

Z innej strony, czy my mieliśmy aż tyle? Może nieliczni. Ja na przykład posiadałam z połowę tego wszystkiego, a może nawet mniej, co moje córki teraz. Ale potrafiłam sobie poradzić. Domek dla lalek zrobiłam z kartonu, a swojego czasu udawałam, że spineczki „żabki” są moimi zwierzątkami. Robiłam dla nich domki, karmiłam, bawiłam się z nimi i było super. Rozwijałam się przy tym, szukałam rozwiązań, kombinowałam ile wlezie, ale dzięki temu ćwiczyłam kreatywność i wyobraźnię. Czy w świetle tych wspomnień multum gotowych rozwiązań, które obecnie podsuwa się dzieciom, aby na pewno jest dla nich dobre?

Między innymi dlatego z całego serca polecam „Obfitość”. Historię fajnie się czyta i równie dobrze się jej słucha. W tekście co jakiś czas można natrafić na rymy, a ilustracje Agaty Dobkowskiej są pocieszne i pięknie dopełniają opowieść, podkreślając jej sedno. Dla rodziców może stanowić drobną przypominajkę tego, co jest naprawdę ważne, a dla dzieci dowód na to, że wcale nie potrzebują profesjonalnego karabinu, żeby pobawić się w snajperów na wojnie. Wystarczy odrobina wyobraźni i dłuższy patyk. Też będzie fajnie, a kto wie – może nawet lepiej. 😉

Więcej nowości znajdziecie na TaniaKsiazka.pl

Komentarze

Popularne posty