Dom na granicy – Anna Wojtkowska-Witala

 

Czas na powieść pełną różnorodnych emocji, mądrą, a jednocześnie pozwalającą się rozluźnić po ciężkim dniu. Zainteresowani?

„Dom na granicy” Anny Wojtkowskiej-Witali jest kolejnym dowodem na przenikliwość i wrażliwość autorki. Szybko i sprawnie przywiązuje czytelnika do powieści, tworzy więź i angażuje w niesamowitą historię. Choć pisze o pozornie zwykłych ludziach, którzy równie dobrze mogą żyć zaraz za naszym płotem, prędzej czy później okazuje się, że są wyjątkowi i zdecydowanie „jacyś.” To nie są postaci bezbarwne, czy nudne. Bohaterowie są pełni kolorów, a przy tym wydają się jak najbardziej realni.

 W trakcie lektury przypomniałam sobie, że w gruncie rzeczy moje życie naprawdę nie jest najgorsze i mam się z czego cieszyć. Przecież mogłabym wspinać się pod dużo bardziej stromą górkę, w dodatku wybrukowaną ostrymi kamieniami i upstrzoną kłodami. Mogłam oberwać od losu tak mocno, jak główna bohaterka „Domu na granicy” – Ania. Nie miała w życiu lekko. Gdy była mała, ojciec zostawił rodzinę, która później żyła bardzo biednie. Brat Ani był niepełnosprawny, siostra za wszelką cenę pragnęła lepszego życia i gardziła rodzeństwem, a mama wypruwała sobie żyły, żeby jakoś utrzymać dom. Gdy zmarła, ten obowiązek przejęła Ania. Przerwała studia, by pójść do pracy i zaopiekować się bratem. Została woźną w swojej starej szkole i jakoś radziła sobie sama. Kiedy zmarł również brat, kobieta wpadła na dyrektorkę swojej szkoły, świeżo upieczoną emerytkę. Została poproszona o przysługę. Miała na kilka tygodni przenieść się do jej domu i zaopiekować się nastoletnim wnukiem, gdy ta wyjedzie. Był jeden haczyk. To zadanie Ania miała dzielić z Krzyśkiem, przystojnym synem byłej dyrektorki. Jak para sobie poradzi? Czy szara myszka dogada się z przebojowym biznesmenem?

Akcja osadzona jest w Mikołowie, a i Pszczynę można zwiedzić dzięki tej powieści. Anna Wojtkowska-Witala skutecznie zachęca do odwiedzenia obu miejscowości, a przy okazji nadaje całości realności.

Anna Wojtkowska-Witala pokusiła się o ciekawą konstrukcję całej powieści. Był wstęp, później przerwa na długi i wzruszający opis życia Ani (przy którym - przyznaję się -płakałam), następnie akcja wróciła na początkowe tory, by kontynuować rozwój wydarzeń aż do końca. Właśnie fragment o naszej bohaterce wydał mi się ciekawym elementem, bo jest niczym osobne opowiadanie. Ma inną atmosferę, inne kolory, jeśli już trzymam się barwnych metafor. Bardzo ładnie skomponowało się to z całością i urozmaiciło lekturę, a swoją drogą również przybliżyło postać Ani, pozwoliło się z nią związać i właśnie jej kibicować najmocniej. Bo wiadomo, dziewczyna miała trudno, więc należy jej współczuć, może trochę popukać się w głowę, że nie spróbowała poprosić o pomoc z zewnątrz, ale przede wszystkim jej postawa wzbudza podziw. Bo ile osób byłoby tak altruistycznych, by aż tak się poświęcić i wręcz zrezygnować z samego siebie? Właśnie, niewiele.

Ania jest kwintesencją dobroci, uczciwości, oszczędności, ale też dumy i kompleksów. Trochę zahukana, niewychylająca się, niemal stapia się z tłem, stając się niewidzialna. Jej wartość ukryta jest pod warstwą szarości, ale jeśli tylko dobrze się przyjrzeć, można dojrzeć prześwity złota, które pozostaje ukryte przed wzrokiem ogółu. Jest dowodem na to, że czasem najbardziej wartościowe osoby ma się zaraz obok, na wyciągnięcie ręki. Problem w tym, że zupełnie się ich nie dostrzega.

Całym sercem polecam „Dom na granicy.” Dzieją się w nim niezwykłe rzeczy, a bohaterowie stają się przyjaciółmi czytelnika. Romantykom nie zabraknie wątku miłosnego, bywa też zabawnie. Mam wrażenie, że w tej pozycji każdy znajdzie coś dobrego dla siebie. Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Wam przyjemnej lektury!

Komentarze

Popularne posty