Mroźne łzy - Bree Barton - Wspaniała przygoda nie tylko dla młodzieży


Mroźne łzy okazały się niesamowitą, bardzo przyjemną i ciekawą przygodą dla mojej czytelniczej duszy. Jestem wręcz zachwycona tą książką i pewna, że jeszcze przez bardzo długi czas zostanie w moim sercu i głowie.

Uważam, że stworzenie kolejnej części w serii (Heart of Thorns), która okazuje się jeszcze lepsza niż pierwszy tom, to spore osiągnięcie. Dlatego z tego miejsca składam ukłon Bree Barton. Autorka wykonała kawał wspaniałej roboty.

Zacznijmy od fabuły, która okazała się całkowicie nieprzewidywalna i zaskakująca. Bree Barton nie poskąpiła kilku zaskakujących zwrotów akcji i jak dla mnie zrobiła to iście po mistrzowsku. Zaskoczyła mnie i naprawdę to doceniam! W dodatku opowieść ma wiele ciekawych wątków i jest wielowymiarowa w bardzo pozytywnym sensie. Pod płaszczykiem fantastycznej przygody w świecie przepełnionym magią kryje się ogromna mądrość i kilka bardzo ważnych, godnych poruszenia tematów. Wszystko to jest przemycone w przystępnej formie i subtelnie nakłania do refleksji. Mam tutaj na myśli między innymi problem gwałtu, depresji, ale też krzywdy płynącej z napaści zarówno fizycznej, jak i psychicznej, bo oba jej rodzaje tak samo ranią i potrafią pozostawić w człowieku trwały ślad. Mamy też wątek kolonializmu, który został przedstawiony z dwóch perspektyw: Najeźdźcy, który widzi siebie jako wybawiciela czyniącego dobro poprzez niesienie cywilizacji i wiedzy oraz pierwotnego ludu, który czuje się ciemiężony, siłą zmuszany do zmian i obdarty z rodzimych tradycji. Myślę, że rzadko już się o tym pamięta, a przecież na świecie było wiele takich sytuacji. To dowodzi, że wprowadzanie zmian na siłę też jest pewną formą przemocy i wywołuje cierpienie, a piekło jest dosłownie wybrukowane dobrymi chęciami.

Historia opowiedziana jest w interesujący sposób, głównie z perspektywy dwóch bohaterek: Mii i Pilar. Są też wstawki w postaci listów królowej Angelyne do swojej siostry, w których przekazuje legendy z mroźnego królestwa. Był to bardzo interesujący dodatek. Coś jak wisienka na torcie. Sami bohaterowie są przedstawieni wręcz doskonale, ale po lekturze pierwszego tomu, czyli Serca z cierni wręcz się tego spodziewałam (o książce przeczytasz TUTAJ). Żadna z postaci nie jest idealna, każda ma swoje wady, zalety i niesie na swoich barkach bagaż ciężkich doświadczeń. Zwłaszcza Mia, Pilar i Quin. Mało tego, bohaterowie ewoluują i zmieniają się na kolejnych kartach powieści. Zaskakują, podejmują decyzje, które nie zawsze okazują się słuszne, ale dzięki temu dojrzewają. Pokazują, że czasem najwięcej wysiłku wymaga szczerość wobec samego siebie. Że sobie najtrudniej jest wybaczyć, a poczucie winy wyrządza w umyśle katastrofalne szkody. Że nawet niechcący można kogoś skrzywdzić, a manipulacja i brak wolnego wyboru potrafi ranić nie mniej niż prawdziwa broń. Udowadniają, że cierpienia których doświadczamy mogą wbrew pozorom dodawać nam sił i pokazują jak ważne jest, by mieć wsparcie kogoś bliskiego, kto zechce spróbować zrozumieć.
Autorka miała naprawdę wiele do powiedzenia. Zrobiła to sensownie i delikatnie. Idealnie, by dotrzeć do czytelnika.

Zbliżając się do końca muszę wspomnieć o jeszcze jednej istotnej sprawie. Niewiele osób czytając powieść zagranicznego autora, pamięta jak wielkie znaczenie ma osoba tłumacza. Od niej zależy, czy przygoda z książką okaże się przyjemnością, czy wręcz przeciwnie – katorgą. W przypadku Mroźnych Łez za polską wersję odpowiedzialna jest pani Patrycja Zarawska i muszę przyznać, że zrobiła to perfekcyjnie. Tekst czyta się płynnie, wręcz doskonale i osobiście bardzo za to dziękuję.

Słowem podsumowania: tak jak poprzednio uważam, że nie jest to książka tylko dla młodzieży, bo nawet ja znalazłam w niej wiele dla siebie, a mam prawie trzydzieści lat. Oczywiście osobom młodszym polecam szczególnie, bo otrzymają wspaniałą przygodę pełną magii, ale też mądrości i ważnych spraw tak bliskich im samym. Szczególnie polecam na prezent dla kogoś, kto jest dla nas naprawdę ważny.

Za możliwość przeczytania dziękuję serdecznie Wydawnictwu Kobiecemu.

A na zakończenie smaczek dla kolekcjonerów cytatów. Oto kilka, które szczególnie wpadły mi w oko.
„Zabawne, że człowiekowi najbardziej brakuje tego, czego nienawidził.”
„Może to właśnie znaczy dorosnąć – odezwał się w końcu. – Widzimy swoich rodziców takimi, jakimi naprawdę są, po czym wybieramy, czy chcemy, czy nie chcemy pójść w ich ślady.”
„Może właśnie dlatego ludzie mają przyjaciół: by odwracali ich uwagę i wyciągali z bezdennej rozpaczy.”
„Najlepsi bajarze to zawsze najwięksi kłamcy.”

Jak dla mnie powieść cudna. Z zapartym tchem czekam na trzeci tom, a Mroźnym łzom daję pełne pięć piórek, bo ta historia w pełni na to zasługuje.

Komentarze

  1. Bardzo mądra i pięknie napisana recenzja.
    Dziękuję za słowa uznania dla tłumaczenia – rzadko się zdarza, że ktoś zauważy wkład tłumacza. To naprawdę uskrzydla :)
    Pozdrawiam i życzę wielu fajnych lektur, również Maluchom – na pewno też pokochają słowa
    Patrycja Z.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popular posts

5 sposobów na okładkę książki.

Dziś mam dla Was kilka propozycji na ciekawe obłożenie książek. 😄 Zacznijmy jednak od tego, po co właściwie się w to bawić.  1. W pierwszej kolejności pomyślmy o książce, po którą sięgamy szczególnie często. Macie taką? Jej fabryczna okładka zapewne jest już nieco powyginana, obdarta i wypłowiała, prawda? Patrząc na nią masz wrażenie, że za niedługo się rozpadnie albo jest na tyle nieestetyczna, że chowasz ją w najmniej widocznym miejscu, żeby nie szpeciła cennego księgozbioru. 2. Drugim przypadkiem, kiedy okładka na książkę może się przydać, jest nasza prywatność. Przecież nie zawsze masz ochotę, żeby wszyscy widzieli, co czytasz. Ma to zastosowanie w przypadku naszej biblioteczki oraz gdy zabierasz książkę do pociągu, czy autobusu. Uniknij ciekawskich, czy zbulwersowanych spojrzeń i daj sobie nieco przestrzeni. 3. Masz dzieci w wieku szkolnym? Chcesz, by ich podręczniki były zabezpieczone, a jednocześnie niepowtarzalne? Świetnie. Zafunduj im piękne, indywidualne o

Tylko martwi nie kłamią Katarzyna Bonda

Są książki, które wsysają czytelnika od pierwszej strony. Są takie, które robią to znacznie później i takie, które w ogóle takiego talentu nie posiadają. Oczywiście nie zależy to jedynie od powieści, ale również czytelnika i jego upodobań.  Tylko martwi nie kłamią Katarzyny Bondy wciągnęła mnie dopiero około 50 strony. Początek wymagał ode mnie samozaparcia. Strasznie go męczyłam, przechodząc po kilka, kilkanaście stron. Nawet mój mąż zauważył, że coś jest nie tak, gdy powieść zajmowała swoje honorowe miejsce "obecnie czytanej książki" już trzy dni, a zakładka między kartkami przesuwała się w ślimaczym tempie. Dla wyjaśnienia: książki, które wciągają mnie od razu, kończę w góra dwa dni. Summa summarum początek był niezwykle trudny. Nie wiem, czy chodzi o język, którym powieść została napisana, czy jakość wprowadzenia, a może moje osobiste samopoczucie spowodowane zmianą pogody. Naprawdę nie wiem. W każdym razie nie jestem przyzwyczajona do porzucania powieści na s

Zdradzony - Opowiadanie

Opowiadanie flash fiction, czyli krótki tekst do szybkiego przyswojenia. Tym razem w formie listu. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. 😊 Moja najdroższa Jolu! Czy pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? Był słoneczny, ciepły dzień. Właśnie odebrałaś dyplom. Miałaś na sobie białą bluzkę i granatową garsonkę. Zdążyłaś już uwolnić włosy z ciasnego koka. Byłaś taka piękna. Stanąłem na Twojej drodze, a ty patrzyłaś na mnie z zachwytem. Dotknęłaś mnie wtedy. Tak delikatnie i czule, jak nikt przedtem. Już wtedy wiedziałem, że będzie nam razem dobrze. Był czas, że wszyscy Ci mnie zazdrościli. Dodawałem Ci szyku i elegancji. Chyba właśnie dlatego lubiłaś zawsze mieć mnie pod ręką. Nie narzekałem. Podążałem za tobą wszędzie. Zaślepiony miłością byłem przekonany, że ta idylla nigdy się nie skończy. Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że mnie porzucisz, zaśmiałbym mu się w twarz. A teraz… Teraz mogę jedynie wylewać ciemne łzy na ten arkusz papieru, którego nigdy nie zobaczysz. Braku